Wspólne forum dyskusyjne stron:
www.aliens.ibt.pl
aliens.g4sa.net
www.fiorina.prv.pl

| PROFIL | REJESTRACJA | LOGOWANIE | SZUKAJ | TEMATY | UŻYTKOWNICY | PRYWATNE WIADOMOŚCI |
<< Poprzedni temat :: Nastepny temat >>   Strona: 1, 2  Następna Tematy    Napisz nowy temat    Odpowiedz do tematu
Autor Temat: MARINES kontynuacja
Rogue
Hisss Majesty



Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1319

MARINES kontynuacja

Dzień minus

- Jak do tego doszło ? - zapytała jedna z dziesięciu twarzy zebranych wokól prostokątnego stołu. Blat jarzył się bladym światłem, oświetlając od dołu twarze zgromadzonych. Blat był jedynym źródłem światła w obszernym pomieszczeniu, toteż postacie zdawały się być zawieszone w próżni. Wszystkie dziesięć były do siebie podobne - o takim samym wyrazie, o podobnych rysach. Dwie obecne kobiety nie różniły się znacznie od swoich współzebrańców. Ludzie bez imion, nazywano ich Wysokimi.
- Z materiałów które udało się nam zebrać i zanalizować..- odezwał się głos płynący z niewidocznych głośników - .. wywnioskowaliśmy, że sekwencję autodestrukcji wywołał niejaki kapral Fox. Jako jedyny przeżył walkę pod wrakiem i we wnętrzu ich własnego okrętu...
- Zakończmy te bzdury. - człowiek siedzący po środku stołu, jako jedyny noszący okulary, gwałtownie przerwał. - Jedyne co ma dla nas znaczenie, to to, czy jest sens tam wracać. Nie mamy żadnych korzyści z informacji, które nam pan przekazuje sierżancie. Chcemy wiedzieć, czy to się nam opłaci.
- Zdecydowanie. Wybuch miał miejsce w niewielkiej dolinie, dlatego jest bardzo duże prawdopodobieństwo ..
- Dziękujemy. To wszystko co chcieliśmy wiedzieć... - człowiek w okularach lodowatym głosem ponownie przerwał swemu rozmówcy. - Wkrótce dostanie pan oficjalne polecenia. Do widzenia.
Rozległ się cichutki dźwięk i wyłączono fonię, nie czekając na odpowiedź osoby po drugiej stronie.
- Myślę, że wiemy wystarczająco - kontynuował człowiek w okularach - Mamy podstawy, by urzeczywistnić naszą wizję.
Człowiek wstał, tak że tylko kawałek jego garnituru był oświetlony. Pozostali nawet nie poruszyli nawet głowami.
- Jesteśmy w najważniejszym momencie w historii naszej firmy. Przez te wszystkie lata nabieraliśmy doświadczenia. Teraz nareszcie wiemy, w jakim celu. Niepowodzenie pierwszej misji należy uznać jako ... wypadek. Misja była właściwie tylko rozgrzewką, treningiem. Wiemy, jakich błędów unikać...
Człowiek ów siadł bezgłośnie, po czym rzekł :
- Zebranie uważam za zakończone. Następne jutro o godzinie 20 00.
Wszyscy równocześnie wstali i udali się w kierunku otwierających się powoli drzwi.
Powierzchnię planety powoli zaczęło oświetlać odległe słońce. Mieszkańcy stopniowo budzili się do życia. Jedno po drugim gasły światła w niewielkich oknach niskich budynków, ustępując światłu naturalnemu. Jednak w centrum światła nigdy nie gasły - gigantyczne konstrukcje należące do rozmaitych firm zawsze były oświetlone. Zanieczyszczenia, jakie produkowały pobliskie fabryki osnuły centrum szarą chmurą, ograniczając widoczność i wymuszając stałe oświetlenie większych budunków. Miasto nie było bardzo rozległe, za to bardzo skupione w jednym punkcie, gdzie umieszczonych było kilkanaście potężnych budynków, a wokół nich mniejsze konstrukcje tworzyły swego rodzaju wianuszek. Nikt nie wiedział czyim pomysłem było wybudowanie fabryk tuż przy centrum, jednak od początku istnienia miasta krytykowano ten jakże niesprzyjający mieszkańcom fakt.
Miasto budziło się do życia w błogiej nieświadomości, jakie decyzje w nim zapadały.
W siedzibie z jednej firm pojawił się człowiek w mundurze. Wszedł dziarskim krokiem do holu, następnie do terminala głównego.
- Cholera, zawsze zapominam swego kodu .. - mruknął do siebie. Zaczął grzebać w kieszeniach spodni, wyciągając w końcu niewielki świstek papieru..
- Całe szczęście .. - szepnął - Dobra... Tu... zatwierdź.... taak.. - zaczął do siebie mówić, nie zważając na krokie spojrzenia obecnych tam osób - I teraz kod.. 426SRGTLVFOOT..Jest !
Drzwi przy terminalu otworzyły się z cichym sykiem i wojskowy wszedł do wnętrza windy.
Na trzydziestym dziewiątym piętrze wysiadł i skierował się do recepcji. To zastanawiające że w czasach takiego bumu technologicznego w wielkich korporacjach nadal obsadzano na stanowisku sekretarek czy recepjonistek ludzkie kobiety zamiast androidów. Wojskowy podszedł do jednej z sekretarek, siedzących za blatem z czarnego szkła. Na jej widok uśmiechnął się lekko.
- Dzień dobry pani - przywitał się uprzejmnie, zdejmując nakrycie głowy. Kobieta za biurkiem podniosła wzrok znad komputera. Miała idealnie czarne włosy, z grzywką ściętą ukośnie, prawie zasłaniającą lewe oko.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc - zapytała uprzejmnie.
- Bylem umówiony na odbiór dyrektyw z firmy. Sierżant ...
- Ach tak, już wiem - przerwała - Proszę chwileczkę zaczekać.
Wstukał kilka słów do komputera i w chwilę potem wręczyła sierżantowi nieduży przedmiot.
- Tu sa wszystkie polecenia.. - wyjasniła.
- Rozumiem. Dziękuję bardzo. - skłonił się wojskowy i udał się do wyjścia.
Sekretarka odprowadziła go wzrokiem, po czym wróciła do pracy, nie niepokojona juz niczyja obecnością.
Sierżant nie był świadom, że człowiek w okularach obserwował każdy jego ruch od momentu wejścia do budynku. Mężczyzna cicho powiedział :
- Pierwszy etap mamy za sobą.. - rzekł z nutą satysfakcji w głosie. Obce były temu człowiekowi porażka i odmowa. Zawsze dostawał to, czego chciał. I tym razem też tak ma być...
____________________________________
SHIT HAPPENS
2003-03-19 15:17:21
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora 4152914 Odpowiedz z cytatem
Kolabor
Uuuuu...



Major
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 842



ladne ladne :-)

tylko co z Osada? Smile
2003-03-19 15:26:56
Zobacz profil autora Wyślij email Wyślij prywatną wiadomość 1935635 Odpowiedz z cytatem
Suchy
F161



MODERATOR
Dołączył: 2002-03-15
Posty: 1961



Kolejne opowiadanie. Zostawisz je niedokonczone jak Ceres? Razz
2003-03-19 15:30:49
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odpowiedz z cytatem
Kolabor
Uuuuu...



Major
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 842



suchy- nie ciesz sie tak, tylko wysylaj mi plyty Very HappyVery Happy:D

juz z 3 miechy minely Sad
2003-03-19 15:59:39
Zobacz profil autora Wyślij email Wyślij prywatną wiadomość 1935635 Odpowiedz z cytatem
Rogue
Hisss Majesty



Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1319



Suchy kurczę Very Happy Nie bądź złośliwy Very Happy Ceres nie umarł, tylko zapadł w sen zimowy RazzRazzRazz
____________________________________
SHIT HAPPENS
2003-03-19 19:51:58
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora 4152914 Odpowiedz z cytatem
Misiek




Lance Corporal
Dołączył: 2003-03-13
Posty: 38



Ładny tekst. Tylko dlaczego taki okropnie krótki???
Czy ten błąd zostanie naprawiony? I kiedy? I dlaczego tak późno?
2003-03-20 08:19:00
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odpowiedz z cytatem
Suchy
F161



MODERATOR
Dołączył: 2002-03-15
Posty: 1961



Misiek, w takim razie cofnij sie pare stron i narazie czytaj poprzednich marines. Bodajrze 14 czesci. Powinno narazie wystarczyc ;)

No i witka na forum Smile
2003-03-20 11:07:21
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odpowiedz z cytatem
Rogue
Hisss Majesty



Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1319



Misiek : Wiesz, moim zamierzeniem było, aby to opowiadanie było w częsciach Smile wyobraź sobie gdybym dał taki dłuuugaśny tekst za jednym zamachem RazzRazzRazz Więc to nie błąd.
____________________________________
SHIT HAPPENS
2003-03-20 15:55:24
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora 4152914 Odpowiedz z cytatem
Rogue
Hisss Majesty



Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1319



Dzień Zero

We wnętrzu stacji kosmicznej orbitującej przy Alexandrii panował ruch jak w ulu. Odlot jakiegoś ze statków zawsze pociagał za sobą masę różnych czynności, poprzez sprawdzenie stanu technicznego, uzupełnienie paliwa i zapasów. Ludzie krzątali się w doku pośpiesznie. Sierżant Ian Walse lubił obserwować przygotowywania przed odlotem. Pozwalało mu to poczuc pokorę wobec swojego stanowiska. Wiedział, że bez pracy tych wszystkich ludzi nie mógłby wylecieć na misję, nie mógłby okryć się chwałą.
Ian Walse urodził się na Ziemii, w Nowej Irlandii. Mieszkał tam z rodzicami do dwunastego roku życia, po czym wyemigrowali na jedną z wielu kolonii rozrzuconych po kosmosie. Zamieszki na tle religijnym stały się nie do wytrzymania. Neokatolicy stali się odważniejsi po publicznym podaniu do wiadomości faktu, iż Rząd Nowej Ziemii jest w całości Neokatolicki. Zaczęła się tzw. Walka o Prawa Katolików, lecz w rzeczywistości była niczym innym jak Krucjatą Nowego Tysiąclecia. Masowe czystki na tle religijnym skierowane były głównie do ludzi nie kryjących się z przekonaniami ideologicznymi. Papież Callimachus Nimius II nieoficjalnie udzielił przyzwolenia na wszystkie akcje skierowane przeciw "innowiercom".
Wtedy w zamieszkach zginął starszy brat Iana, Scott. Wówczas młody Ian postanowił wstapić do Szkoły Wojskowej. Chciał być silny ..
Głośny ryk alarmu obwieścił rychły zamiar zamknięcia grodzi. Sierżant zorientował się, że nikogo w doku nie ma prócz niego, a wrota do bezpiecznej części stacji powoli się zamykają. rzucił się pędem w ich stronę, ledwo wciskając się w zamykającymi się płatami metalu o grubości nieco mniej niż metra. Wrota zamknęły się na głucho. Sierżant oparł się o nie i otarł pot z czoła.
- Cholera, było blisko...- powiedział po czym udał się do mesy.

- Brawo stary .. o dziesięć punktów więcej.. - pogratulował koledze Koip Tandrem wychodząc z symulatora - ..ale gdyby nie ta rakieta, to rozwaliłbym Cię bez problemu ..
- Jasne.. co tylko powiesz .Hehe - roześmiał się jego współtowarzysz, Peter Roziel.
Ćwiczenia na symulatorach były ulubionym zajęciem pary pilotów. Latali razem już od sześciu lat, i darzyli się bezgranicznym zaufaniem. Wydarzeniem cementującym ich przyjaźń była akcja wojskowa na Higarze sprzed czterech lat. Wtedy to kabina pilotów została ostrzelana przez karabin wrogiego promu. Koip stracił przytomność z powodu upływu krwi, zaś postrzelony Peter cudem wydostał ich i transportowanych żołnierzy nad bezpieczny obszar.
- Nareszcie jakaś akcja się kroi - zaczął Peter - Mam juz dość tego przesiadywania w symulatorach. To nie to samo co prawdziwa walka...
- Stary wyluzj .. - ochłodził zapał kolegi Koip - Nawet nie wiesz czy walka powietrzna będzie konieczna .. Ale też mam ochotę powalczyć w bojowych warunkach - dodał na zakonczenie.
- Zobaczymy. Idziemy na ostatnie piwko przed odlotem ?? Mamy jeszcze czterdzieści siedem godzin do odlotu.. - zaproponował Peter.
- Nie ma mowy .. - zanegował Koip - ..Porucznik się wkurwi jak poczuje od nas byle gówno choćby podczas załadunku towaru .. Zapomnij o tym.
- Ehh do dupy ... - jęknął kolega.
- Chodź, może zaczniemy sie gotować do odlotu. Poćwiczymy strzelanie ... - rzekł Koip.
- Niech Ci będzie .. - zgodził się Peter - Ale jedno mnie zastanawia ...
- Co takiego ??? - spytał Koip.
- Kto Ci dał takie pojebane imię .. Buehehe - wybuchł śmiechem Peter. Imie Koip było przedmiotem czestych żartów kolegów z wojska. Ponoć to imię słynnego norweskiego generała.. tak przynajmniej twierdził Koip. Ile w tym jest prawdy, tylko on to wiedział...

Młodszy kapral Mitchel Bols z otwartymi ustami słuchał opowiadań swego wyższego stopniem kolegi, kaprala Harry'ego Hutzera. Kapral właśnie był w trakcie wysławiania swojej celności, twierdząc, że zdjął jednym strzałem z pistoletu żołnierza w ubraniu maskującym, oddalonego od kaprala o jakieś 60 metrów. Hutzer miał trzydzieści pięć lat i brał udział w wielu akcjach bojowych, jednak był głownie logistykiem, nie przywykłym do walczenia w pierwszej linii. Jednak Mitchel z radością słuchał opowieści starszego kolegi, który był dla niego nieprześcignionym wzorem do naśladowania ..
- No i wtedy ja wziąłem ten pistolet, rozumiesz , i wycelowałem. Wiesz, wszędzie wokół świstały pociski, byliśmy pod zmasowanym ostrzałem z karabinów M41.. rozumiesz, i wycelowałem i wtedy sru !!! Wystrzeliłem. Usłyszałem tylko odległy wrzask i wiedziałem, że już po nim ... - zakończył, i oparł się dumnie o oparcie krzesła.
- Niesamowite... - wydusił Mitchel.
Przechodząca nieopodal szeregowa Eloise Ginbratt popukała się tylko znacząco w czoło w stronę Hutzera i uśmiechnęła się z niedowierzaniem. Wprawdzie pistolet M4A3 ma maksymalny zasięg 1.500 metrów, ale trzeba cudu aby osiągnął cel na dystansie już 500 metrów.

Wewnątrz stacji rozległ się głos porucznika Jamesa Torrela.
- " Za dwie godziny rozpoczynamu przygotowania do odlotu. Najpóźniej za pięć godzin wszyscy mają być obecni na U.S.S Convello. To wszystko .."
Żołnierze zaczęli się rozchodzić do swoich kwater po rzeczy osobiste...
____________________________________
SHIT HAPPENS
2003-03-21 12:39:23
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora 4152914 Odpowiedz z cytatem
Misiek




Lance Corporal
Dołączył: 2003-03-13
Posty: 38



OKI już się biorę za czytanie. A za 500 postów to ja będęwskazywał nowym właściwą drogę Smile
2003-03-21 22:16:04
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odpowiedz z cytatem
Rogue
Hisss Majesty



Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1319



Hehhe, Misiek, ale Suchy ma "dopiero" 400 postów Razz
____________________________________
SHIT HAPPENS
2003-03-23 09:48:01
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora 4152914 Odpowiedz z cytatem
Misiek




Lance Corporal
Dołączył: 2003-03-13
Posty: 38



Dołożyłem 100 dla większej pewności. POoza tym on bedze miał wtedy z 1000. I dalej będzie co gonićWink
2003-03-24 12:26:07
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odpowiedz z cytatem
Vysogotek
Weyland Yutani



Captain
Dołączył: 2002-12-24
Posty: 700



No, to powodzenia, naprzyklad taki Kolabor, to mnie przebil juz chyba ze trzy razy (nawet jakbym zsumowal posty z tego i poprzedniego profilu)
Very Happy
wiec na jego przykladzie widac ze nie ma rzeczy niemozliwych. Razz
____________________________________
I work for the company, but other than that I'm an okay guy.
2003-03-24 12:36:18
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odpowiedz z cytatem
Rogue
Hisss Majesty



Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1319



Dzień 1

Nieskończona przestrzeń kosmiczna zawsze powodowała u ludzi strach. Przed nieznanym, nieodkrytym. Każdy lot wydawał się inny. Za każdym razem to było nowe przeżycie. Kosmos przytłaczał ludzi swoją wielkością, którzy próbowali stworzyć jakąś namiastkę bezpieczeństwa w postaci latających fortec uzbrojonych po zęby. U.S.S. Convello sunął majestatycznie przez kosmiczną próżnię. Był o dzień lotu od celu. Komputer pokładowy rozpoczął procedurą wybudzania żołnierzu ze snu. Wstawali niechętnie, ociągając się. Po zjedzeniu jakiegoś posiłku każdy rozszedł się do swoich zajęć - inni sprawdzali i czyścili broń, jeszcze inni przygotowywali prom do lotu. Porucznik James Torrel rozmawiał właśnie z sierżantem drugiej grupy uderzeniowej, Ianem Walse.
- Za dwanaście godzin w tym punkcie .. - wskazał palcem na mini holograficznej mapie kosmosu. - Spotkamy się z drugim okrętem. Od tego miejsca lecimy razem. W przeciągu dwudziestu czterech godzin powinniśmy znaleźć się na orbicie LV 426. Od tego momentu mamy pięć godzin na wykonanie zrzutu - wtedy będziemy w najodpowiedniejszym miejscu na orbicie. - wyjaśnił.
- Kto dowodzi tamtą drużyną ?? - zapytał sierżant Walse.
- Niejaki porucznik Quince - odpowiedział Torrel. - Niewiele o nim wiem, poza tym, że szkolił się w Akademii Wojsk Wspólnoty Narodów. Jak pan wie sierżancie, to marzenie każdego kadeta, by szkolić się w tej akademii.
- W takim razie albo jest geniuszem, albo ..
- Niech pan nie kończy sierżancie - przerwał porucznik. - Nie znamy go osobiście i nie mamy prawa wydawać takich osądów. Miejmy nadzieję, że współpraca ułoży się pomyślnie - zakończył.
- Przepraszam poruczniku . - stropił się sierżant Walse - ma pan rację. Pożyjemy, zobaczymy..

W hangarze żołnierze uwijali się jak w ukropie. Obsługujący ładowarki wciąż mieli zajęcie - a to podnieść rakietę, czy przenieść jaką skrzynię.
- Ty, myslisz że te robale w rzeczwistości też są takie paskudne jak na szkoleniu ?? - zapytał obsługujący ładowarkę Koip, swego kolegę, także obsługujący maszynę.
- No nie wiem szczerze mówiąc... - zamyslił się Peter. - Jacykolwiek by nie byli, i tak ich rozwalimy !! - powiedział głośno, by wszyscy wokół słyszeli. Gdy to powiedział, popuścił drążek sterowniczy i rakieta którą trzymał z głośnym hukiem upadła na podłogę i przeturlała się parę metrów. Wszyscy zamarli.
- W porządku. Nic się nie stało . - uspokoił pracujących w hangarze żolnierzy Peter i każdy wrócił do pracy.

Tymczasem pod hangarem, w miejscu przechowywania transporterów kierowcy Gina Roziel i Norman Godecker co chwila sprawdzali po kolei każdy z wozów pod kątem stanu opancerzenia, podwozia u uzbrojenia. Nie wykrywszy żadnych nieprwidłowości zdecydowali pomóc przy czyszczeniu broni.

Kiedy żołnierze statku U.S.S Convello pracowali od kilku godzin, na okręcie U.S.S Contumelia pasażerowie dopiero wybudzali się ze snu. Witał ich odziany juz w mundur porucznik T. Quince.

Jedenaście godzin później dwa okręty spotkały się w wyznaczonym na mapie kosmosu miejscem. Lecąc równolegle do siebie w odległości kilku kilumetrów z godziny na godzinę zbliżały się do LV426 ... Kilkanaście godzin potem na czarnej kurtynie przestrzeni kosmicznej upstrzonej gwiazdami pojawiła się odległa jeszcze i niewyraźna tarcza planety.
____________________________________
SHIT HAPPENS
2003-03-24 15:15:40
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora 4152914 Odpowiedz z cytatem
Suchy
F161



MODERATOR
Dołączył: 2002-03-15
Posty: 1961



Cienko ich widze :p
2003-03-24 18:15:49
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odpowiedz z cytatem
Kolabor
Uuuuu...



Major
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 842



To jeszcze zobaczy :>

Suchy, co z plytami?

Mefisto, zapraszam na GG Smile
2003-03-25 10:40:15
Zobacz profil autora Wyślij email Wyślij prywatną wiadomość 1935635 Odpowiedz z cytatem
Rogue
Hisss Majesty



Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1319



Dzień 2

- ..Za godzinę będziemy gotowi do zrzutu poruczniku Torrel.. Bez odbioru - rzekł przez nadajnik porucznik Quince.
- Zrozumiałem - odpowiedział Torrel i wyłączył urządzenie. Wcisnął przycisk obok i powiedział :
- Za pięć minut wszyscy mają się stawić w hangarze na odprawę. Za 50 minut każdy ma być na swoich miejscach gotowy do zrzutu. Po odprawie macie 15 minut na ubranie się. Ruszać się !! - ogłosił przez interkom porucznik. Czas na przygotowania był dokładnie wyliczony, tak że żołnierze w chwili wygłoszenia komunikatu przez porucznika kończyli już wszystkie zajęcia. Zaczęli się powoli schodzić do miejsca odpawy. Gdy cała osiemnastka plus android zebrała się do kupy, pojawił się porucznik Torrel wraz z sierżantem Walse'em i sierżantem Tomem Foot'em. Żołnierze stanęli na baczność. Torrel wystąpił krok naprzód i zaczął mówić.
- Spocznij. Dostaliście kompletny raport wraz z dokładnym opisem problemu i technik opisujących jak z nim sobie poradzić. Myślę, że nie ma sensu ponowne wyjaśnianie materiału, tym bardziej, skoro wszyscy przerobili raport dostarczony przez sierżanta Foot'a. Zgadza się ? - zapytał retorycznie.
- Tak jest panie poruczniku ! - potwierdzili chóralnie wszyscy żołnierze.
- Dobrze. A oto godzinowy plan akcji. W ciągu góra piętnastu minut po odprawie macie się przebrać. Następnie macie kolejne piętnaście minut na załadowanie się do transportera. Pięć minut później planowany jest zrzut promu pierwszego. Taki sam harmonogram obowiązuje na U.S.S Contumelia. Dlatego zrzut z tamtego okrętu nastąpi równocześnie z naszym. Jakieś pytania ?? - rzekł porucznik Torrel, nie oczekując tak naprawdę żadnych pytań... oprócz jednego :
- Panie poruczniku .. - zaczął Koip Tandrem. - Dlaczego w oddziale mamy dwóch sierżantów ?? - zapytał niepewnie, bojąc się reakcji porucznika.
Jednak tym razem Torrel odrzekł spokojnie, prawie bez emocji - można by rzec - chłodno.
- Wymóg pracodawcy - odpowiedział krótko porucznik. - Jeszcze jakieś pytania ?? - poczekał kilka sekund, po czym spojrzał na zegarek i powiedział głośno :
- W porządku. Skoro nie ma innych pytań, zakończymy odprawę. Od tej chwili macie pół godziny by zapakować się do transportera. Odmaszerować ! - rozkazał.
Żolnierze Piechoty Kolonialnej rzucili się prawie biegiem w stronę szatni, a nastepnie zbrojowni. Sprzęt wcześniej przygotowali, więc nie musieli gorączkowo szukać własnego sprzętu czy pancerza. Przed włazem transportera ustawili się w szeregu czekając na rozkaz porucznika do zajęcia miejsc. Gdy to nastąpiło i właz dokładnie zamknięto, transporter ruszył i wjechał na opuszczoną rampę promu zrzutowego, która szybko się schowała w podbrzuszu statku. Wysięgnik utrzymujący prom drgnął i zaczął ustawiać statek nad śluzą powietrzną. Po otwarciu, wysięgnik umieścił prom na chwytakach wewnątrz śluzy. Gdy znalazł sie na miejscu, górne wrota się zamknęły, zaś dolne otworzyły. Piloci zaczęli odliczanie.
- 3..2..1.. START.
Chwytaki wewnątrz śluzy puściły prom, który runął w dół. Szalony lot prosto w dół trwał krótko, gdyż zaraz włączyły się silniki, i statek leciał już pod innym kątem. Wszedł w atmosferę planety, a nastepnie w gęste chmury. Lot nie należał do najprzyjemniejszych rzeczy, ale żołnierze byli już oswojeni z tym uczuciem - w końcu przynależność do Piechoty Kolonialnej nie ma należeć do przyjemności. To ciężki kawałek chleba, i wszyscy się z tym liczyli wstępując do piechoty. Po prostu kochali walczyć...
____________________________________
SHIT HAPPENS
2003-03-26 14:34:11
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora 4152914 Odpowiedz z cytatem
Vysogotek
Weyland Yutani



Captain
Dołączył: 2002-12-24
Posty: 700



Poczatek przypomina ten tekst z komiksu adlera i piatkowskiego. "Ktory to juz pana zrzut poruczniku Goreman? " "Trzeci, ale posprzatam..." Very Happy
Ale ogolnie fajnie jest.
Jak sie zbiore to Ci zrobie Rog, konkurencje Smile
____________________________________
I work for the company, but other than that I'm an okay guy.
2003-03-26 19:17:10
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odpowiedz z cytatem
Suchy
F161



MODERATOR
Dołączył: 2002-03-15
Posty: 1961



It's time to kick some (human/android) ass :D

Konkurencja podnosi poziom oferowanych uslug (podobno Wink) zobaczymy....... Smile Powodzenia Vys, chyba ze to slomiany zapal Smile
2003-03-27 12:11:22
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odpowiedz z cytatem
Rogue
Hisss Majesty



Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1319

Vys

Nie moge się doczekać, tym bardziej czytałem Twoje teksty i wg. mnie nie jestem dla Ciebie żadna konkurencją. Jestes o wiele lepszy Very Happy Wiec czekam i oby nie za długo Smile
____________________________________
SHIT HAPPENS
2003-03-27 13:49:49
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora 4152914 Odpowiedz z cytatem
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona: 1, 2  Następna Tematy    Napisz nowy temat    Odpowiedz do tematu

 


Powered by phpBB