Autor |
Temat: ALIENS: EPITAPH |

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-01-11
Posty: 1430
|
ALIENS: EPITAPH
Wachałem się czy to pisać. Najwyżej jak się nie spodoba, zawieszę pisanie. Pewnego ponurego rana wpadłem na pomysł. Nie nadałem jeszcze tytułu. I nie ma końca, stąd tytuł tematu. Oto moja literacka próba.
Nicość. Przenikliwy chłod. Nieprzebyta pustka. Obojętny na wszystko wszechświat. W przepastnej czerni nikt nie usłyszy jak krzyczysz. NIe spotkasz tu nikogo. Prze setki lat człowiek dążył do zbadania chocby niewielkiej jego czści. Łudził się, że znajdzie tam dobre miejsce dla siebie i dla wielu jemu podobnych. Mimo wielu niepowodzeń, po własnym upadku, z uporem maniaka podnosił się. Pchał się tam, gdzie jest nie chciany. Kiedy wreszcie zrozumie, ze wszechświat nie jest dla niego przyjaznym miejscem i jeśli tylko zdoła , zabije go ?
Transportowiec międzygwiezdny "Castonis" nawet gdyby potrafił, nie miał czasu sią nad tym zastanawiać. Miał swoje zadania do spełnienia. I chociaż podczas podrózy kosmicznej jest mnóstwo okazji do rozmyślań, on wolał zająć się tym co do niego należało. Bezpiecznie przewiść lidzi na powierzchnie kolejnego świata. Przebył wiele lat świetlnych. Odwiedził wiele miejsc podczas swojej kariery. Towarzyszył mu chłód i ciemność. Ale on zawsze dobrze wykonywał swoje zadania, niegdy nie zawodził. Tej niezawodności, mógł mu pozazdrościć niejeden człowek. Castonis przewoził bardzo cenny ładunek, ludzkie życie. Wnętrze Castonisa było tak jak przestrzeń, która go otaczała, nie przyjemne, mroczne i szare, zwłaszcza kiedy oświetlenie było wyłączone. Oszczędnoś energii podczas rejsu była sprawą dużej wagi, dlatego też pokłady, korytarze i kajuty Castonisa zalewały grobowe ciemności.
Na pokładzie było trzydziestu śpiących, oraz jeden dla któego sen był tylko zbyteczną abstrakcją. Celem wyprawy było dostarczenie zmienników dla mieszkańców jednej z kolonizowanych planet Firmy dla któych kontrakt został rozwiązany. Przyszli koloniści podpisywali z firmą kontrakty dziesięcioletnie i wyruszali całymi rodzinami na podbój nowych, nieznanych światów. Kiedy kontrakt się kończył, wzbogacenie o satysfakcjonującą sumę , byli koloniści wracają do domu i zastępowani są przez kolejnych amatorów pozornie łatwego zarobku. Dziewiętnastu kolonistów, czterech funkcjonariuszy Military Police (policjanci pilnujący porządku w koloniach także byli zmieniani co 10 lat) oraz ośmiu członków załogi. Oto wszyscy pasażerowie Castonisa. ____________________________________ zapraszam_do_dalszej_prawdziwej_dyskusji.
|
|
2003-10-11 13:58:34
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-01-11
Posty: 1430
|
part 2
Głuchą, bezbarwną podróż urozmaiciło wydarzenie, którego komputer pokładowy w żaden sposób nie potrafił zweryfikować. To był dla niego nowa sytacja, nigdy wcześniej z czymś podobnym się nie spotkał. MOże gdyby był człowiekiem, byłby w stanie coś poradzić, ale jako maszyna o ściśle wytyczonych zadaniach, nie potrafił.
Na powierzchni kadłuba zaczęło tańczyć morze iskier. Postronnemu widzowi wydawać by się mogło, ze statek płonie. NIc podobnego się jednak nie działo, to nie ogień trawił poszycie Castonisa.
Nikt z załogi nie zdawał sobie sprawy z rozgrywanych wydarzeń. Zajęci byli twardym snem, śnili nieświadomi niczego w hibernatorach kriogenicznych, któe stanowiły ostatni szaniec chroniący życie. Tymczasem statek tonął w neonowo - elektrycznej materii. Gdyby tylko udało się komuś ujrzeć ten piękny widok, byłby na pewno zachwycony. Niestety kosmicznej tułaczce Castonisa nie towarzyszyła żadna żywa istota, która mogłaby to uczynić. Kiedy komputer pokładowy stwierdził, że sam nie zdoła opanować zagrożenia, pozostało mu zawiadomienie człowieka. Tak też zrobił. ____________________________________ zapraszam_do_dalszej_prawdziwej_dyskusji.
|
|
2003-10-13 13:23:15
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-01-11
Posty: 1430
|
part 3
-aaaargh- ciszę zalegającą pokłady Castonisa przerwał jęk głównego mechanika. Nazywał się Bill Anger. Hibernator trzydziestoletniego mężczyzny otworzył się jako pierwszy.Mógł zatem, rozmasowując ramiona przyglądać się jak trumny chroniące życie jego towarzyszy otwierały się jedna po drugiej i jak oni sami budzą się do życia.
- Co tu do diabła tak ciemno ?! - mamrotał George Novoselic- oszczędzają na prądzie te sknery z Firmy, czy jak ? Zapalcie światło !!
- Nie drzyj się tak Novoselic! - to Danny Webber- za chwilę system powienien włączyć oświetlenie.
- Ciekawe co auto - kucharz da na śniadanie - zamyślił się Anger.
- Pewnie znowu jajka usmaży - powiedziała Mary Barring
- Jajka ? - zapytał Webber- cycki se usmaż !
Salę rozbrzmiał rechot załogi. Wiedzieli, że dowcip miał długą brodę, ale w zimnym kosmosie, każde chęci rozbawienia towarzyszy były przyjmowane z tolerancją i nie ukrywaną radością.
- Widze, że dowcip Ci się wyostrzył, Webber - zauważyła Barring.
- Staram się - mrugnął Webber.
Ciemności rozbijało bardzo słabe światło. Ludzie ledwo widzieli się nawzajem. Fakt, ze komputer nie uruchomił jeszcze oświetlenia, był co najmniej zastanawiający.
Głos zabrał kapitan Castonisa - Ted Crimson - Rozumim, że dyskusja jest naprawdę zajmująca, ale nie płacą nam za gadanie. Im szybciej wykonamy to co do nas należy, tym szybciej będziemy w drodze powrotnej do domu.
- Ależ kapitanie - jęknął Novoselic - potrzebujemy takich rozmów, choćby po to by nie ześwirować! POtrzeba nam trochę luzu.
- Dobrze, ale róbcie to podczas roboty a ja widzę, że siedzicie. Do roboty, jazda ! Szybki posiłek i wchodzimy na orbitę, żeby dostarczyć tych cholernych kolonistów i zabrać następnych. Potem do domu, jazda - poganiał podwładnych Crimson. I co do cholery z tym światłem ? - dodał.
- Bez nerw, panie szefie ! - oparł Webber- Już nas nie ma, a to światło, to pewnie Firma znowu oszczędza na swoich wyrobnikach.
Do zalanego mrokiem pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna. Nazywał się Chad Channing.
- Obawiam się ,ze mam złe wieści - powiedział - W tej chwili korzystamy z rezerwowego źródła prądu. Stało się coś nieoczekowanego i niezinterpretowanego ze statkiem. NIe mamy prądu. Sześdziesiąt procent najważniejszych systemów uległa uszkodzeniu. Obawiam się, ze musimy lądować.
- Co, do cholery? - krzyknął zdezorientowany kapitan.
- Ale to nie koniec kłopotów 0 kontynuował Channing. Komputer twierdzi, że jesteśmy daleko od celu. Tak daleko, że to po prostu niemożliwe !
- Co masz na myślli mówiąc : "nie możliwe" ?! - Zdziwił się Jason Newsted - drugi mechanik Castonisa.
- Według komputera jesteśmy daleko poza zbadanymi obszarami kosmosu.
- Nie nadążam - powiedział kapitan Crimson, coraz bardziej zdumiony i jednocześnie zirytowany.
- To musi być błąd - rozłożył ręce w geście rezygnacji Channing. Ale jeśli nie ...
- "Jeśli nie", to co ? - przerwał Anger.
- taa- zadumał się Channing - to by wyjaśniało uszkodzenia, jakim w niewyjaśnionych okolicznościach uległ statek. Dane wykazują, że natrafiliśmy na coś nieznanego, coś w rodzaju impulsu elektromagnetycznego. Taki impuls wywołuje uderzenie bomby nuklearnej... Albo komputer oszalał.
- Co ty gadasz ? - otworzył szeroko oczy ze zdumienia Novoselic - taki impuls uszkadza wszelki użądzenia elektryczne, więc skąd zasilanie awaryjne ??
- Trudno powiedzieć. Źródło awaryjne jest umieszczone w innej części statku. Być może zostął ominięty, trudno mi powiedzieć, faktem jest, że zasilanie nie wystarczy na długo. Nie zbadałem jeszcze wszystkich uszkodzeń, ale jeśli się nie mylę będziemy musieli lądować i dokonać napraw. Jak najszybciej.
Gdzie chcesz wylądować ? - zapytała Amanda Ripley, pierwszy nawigator.
- Na najbliższej skale. Może nam się uda. Musimy spróbować, nie mamy wyboru - odparł Channing.
- Ale co z tym skokiem poza granice zbadanego wszechświata? - zapytał Newsted.
- Tę kwestię nie do końca wyjaśniłem. Istnieje teza, że po wpadnięciu w czarną dziurę, materia przenosi się do równoległego wymiaru. Ale to tylko niepotwierdzona teoria. Możliwe, że natknęliśmy się na coś innego. Coś z czym jeszcze nikt się nie spotkła do tej pory. Poza tym, komputer stwierdził, że przebyliśmy wiele lat świetlnych w bardzo krótkim czasie, więc pomysł z czarną dziurą odpada.- ospowiedział Channing.
- Więc niby jak, doktorku, wrócimy do domu ? - wściekał się Anger - Musiałeś się pomylić Chad ! Czy ty się wogóle słyszysz ?! To jakaś paranoja ! PIeprzone bzdury !!!
- Uspokój się Anger - warknął Crimson - tylko bez paniki. Wylądujemy, dokonamy napraw i dalej pomyślimy co zrobić. Na razie wszyscy udamy sie do messy, zobaczymy czy kucharz przygotował nam te jajka o których gadaliście.
- Jeszcze jedna sprawa - podniósł ręke Webber - co z kolonistami i funkcjonariuszami MP ?
- Nie budzić ich, nie potrzeba nam tu paniki - rzekł Crimson - do roboty ! ____________________________________ zapraszam_do_dalszej_prawdziwej_dyskusji.
|
|
2003-10-13 13:36:12
|
|

Captain
Dołączył: 2002-07-17
Posty: 570
|
chyba przeczytales ostatnio nowelizacje Fostera ____________________________________ When dealing with aliens, try to be polite, but firm. And always remember that a smile is cheaper than a bullet.
|
|
2003-10-13 14:08:56
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-01-11
Posty: 1430
|
postaram się, żeby nie naśladować za bardzo stylu. Ale coś mi się zdaje, że ten fosterowski styl wlazł mi w krew  ____________________________________ zapraszam_do_dalszej_prawdziwej_dyskusji.
|
|
2003-10-13 14:36:08
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-01-11
Posty: 1430
|
part 4
Jedli w milczeniu. Myśleli o nowej, irracjonalnej sytuacji. Nie mogli uwierzyć w to co zastali po przebudzeniu chcieli wierzyć, że to jakiś ponury sen i za chwile się obudzą. Z drugiej jednak strony , to samo nie mogło się śnić wszystkim. To było chore, nie do uwierzenia, ale mimo tego, wszystko wskazywało na to, ze dzieje sie naprawdę.
Po zakończeniu posiłku ludzie zabrali się do pracy. Mechanicy - Anger i Newsted udali się do siłowni zlustrować uszkodzenia.
Channing obliczył, że podróż do domu jest możliwa, ale potrwa jakieś dwadzieścia lat! Nie chciał jednak niepokoić towarzyszy tą mało optymistyczną wiadomością. Mocy pozostało jednak nie wiele. KOnieczne było lądowanie. Szóstka astronautów przebywała na mostku, starał się opanować kiepską sytuację. Zlokalizowali wreszcie planetę, która była położona najbliżej. Channing dokonał obliczeń. Na powierzchni mieli się znaleźć za godzinę i dwadzieścia trzy minuty. Byli skupieni i zorganizowani, ale jednoczesnie czuli irracjonalny niepokój w głębi ducha. Znaleźli się na orbicie nieznanego globu i przeszli do procedury lądowania.
Nie spodziewali się z jaką łatwością uda im się to zadanie wykonać. Bez najmniejszych problemów Castonis opadł powierzchnię nieznanego świata. Było ciemno na zewnątrz, przez iluminatory widoczne były jedynie zarysy skał. Łatwe lądowanie sugerowałoby, że planeta ma rzedką atmosferę. Nie badaniami zajęci byli ludzie. Mieli na głowie dużo poważniejsze problemy.
- Rozpoczynamy prace - powiedział stanowczym, nie znoszącym sprzeciwu tonem Crimson. - Anger, Newsted, idźcie do siłowni, Channing, przydziel każdemu coś do roboty, jazda ! Czas działa na naszą niekorzyść.
Ludzie zabrali się do roboty, Channing rozdawał narzędzia, intruował, po czym sam zabrał się za terminal. Praze trwały już parę godzin. Mary Barring reperował tablicę rozdzielczą na poziomie pierwszym, kiedy zaniepokoił ją dziwny dźwięk. Coś jakby chrobot. A może to umysł płatał jej figla ? W korytarzy było ciemno, kompletny mrok rozpłatało światło latarki Barring. Czuła dziwne napięcie, serce waliło sej coraz szybciej, szła powoli za źródłem dźwięku. Prawie skradała się. dźwięk ucichł, Barring weszła do pomieszczenia w którym znajdowały się hibernatory kriogeniczne z przyszłymi kolonistami. W środku panował taki mrok jak na zewnątrz. Kobieta zauważyła, że jej oddech jest nienaturalnie szybki. Przecież nie ma się czego bać, myślała. Przeszła metr i poczuła... ukłucie, wypuściła latarką na podłoge i straciła przytomność. ____________________________________ zapraszam_do_dalszej_prawdziwej_dyskusji.
|
|
2003-10-13 15:00:30
|
|

Captain
Dołączył: 2002-07-17
Posty: 570
|
Az za bardzo, cale zdania identyczne.
Stało się coś nieoczekowanego i zupełnie niezinterpretowalnego przez komputer pokładowy, ze statkiem
no i popraw to zdanie ____________________________________ When dealing with aliens, try to be polite, but firm. And always remember that a smile is cheaper than a bullet.
|
|
2003-10-13 15:01:00
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-01-11
Posty: 1430
|
to może ja se podaruje to pisanie ? Bo ja nie moge się uwolnić od fosterowskiego stylu. Krąży mi po głowie i nie mogę się tego pozbyć. Nawet podświadomie używam jego zdań. W sumie miałem pomysł. No, ale... ____________________________________ zapraszam_do_dalszej_prawdziwej_dyskusji.
|
|
2003-10-13 15:12:56
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
Surts
Nie jestem co prawda żadnym autorytetem jeśli chodzi o pisanie, ale Turek ma faktycznie racje.
Nikt Ci nie mówi byś przestał pisać przecież Napisz najpierw na brudno, potem przeczytaj drugi raz i oceń.
Wiesz, najgorsza jest taka wtórność, powtarzalność.
Awaria na statku, lądowanie na obcej planecie, zabawne dialogi załogi - to już wszystko było. Spróbuj wymyśleć coś nowego, nie wiem, może akcja na sracji Gateway, np. na stacje trafia ktos zainfekowany. Rusz głową :)
Pozdr ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2003-10-13 16:04:21
|
|
MIKET
The Great Cornhollio!
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-10-08
Posty: 1412
|
a co byście powiedzieli na opowieść o wojnie na ziemi między róznymi nacjami? Głównym bohaterem byłby lekarz, który na polu bitwy miast trzymac spluwę - trzyma nożyce i medykamenty.
W międzyczasie na planetę jednaz nacji dostarczyłaby jako broń-Obcych... i zaczęła by się zabawa..hehe-wymysliłem na poczekaniu...
Jeśli mam ocenić twoją opowieść Surtsey - to muszę powiedzieć, że mi się podoba. Jest klimatowa (oprócz jednego "Cycki se usmaż!" - jak to przeczytałem to "KILER" przyszedł jak piorun do głowy ).
Całkiem niezłe! ____________________________________ MU-TH-UR 6000
|
|
2003-10-13 20:34:11
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-01-11
Posty: 1430
|
Rogue and others, trust me
Wpadłem na pomysł. Akcja dzieje się na pewnej planecie (nie zdradze jakiej), ta planeta jest far far away od ziemi, dlatego ludzie musieli się tam ajkoś dostać. Przepraszam za nudny i wtórny wstęp. Ten wstęp jest nudny, bo jakoś ineczej sobie tego nie wyobrażam. I promise jeśli dojedzie do tego ,ze zdecyduje się na kontynuacje, to tylko o czymś nowym. Chciałem to zrobić już dawno. Zawsze mnie ta sprawa fascynowała. Musze to wszystko tylko poskładać do kupy. Nie myśl sobie Rogue, ze chce zrobić Obcego - 8 pasażera tylko w trochę innym opakowaniu. Nie, bo takie coś mnie nie bawi, ja musze zrobić coś czego jeszcze nie było. Niestety intro wyszło jak wyszło. Nic innego nie przyszło mi do głowy. Tak po prostu musi być i kropka.
Pozdro
BTW : Rogue, ktoś zainfekowany na stacji Gateway to dopiero byłoby wtórne. Takie coś było już prawie we wszystkich opowieściach o obcym. Problem w tym, że zrobić coś nowego a zarazem dobrego jest cholernie trudne. Zawsze znajdzie się ktoś kto powie : "to już było". Ja spróbuję. ____________________________________ zapraszam_do_dalszej_prawdziwej_dyskusji.
|
|
2003-10-14 14:14:14
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-01-11
Posty: 1430
|
a co do innego pomysłu
miałem kiedyś myśl. Nawet zacząłem pisać streszczenie. Akcja dzieje się na ziemi. Później zwątpiłem, przestało mi sie podobać. Streszczenie wywaliłem . Generalnie jest to historia z obcym na tle konfliktu między dalekim Wschodem a USA. Nad obcym prowadzone są badania. Chcą naturalnie zrobić z niego broń biologiczną. Ta historia wydaje mi sie jakaś taka , nijaka. Poza tym moje pisanie, jest, takie, hmm, sami oceńcie. Za mało Surta w Surcie i za dużo Fostera. Mimo, że ostatnio nowelizację czytałm na początku wakacji, to nadal po głowie krążą mi całe zdania i podświadomie ich używam. Czuje się tak jakbym trochę zabierał mu duszę. Jak czarnoksiężnik, który posiadł tysiące dusz a nie miał własnej. Wychodzę na osobnika, który kopiuje strzępki osobowości innych osób, zeby stworzyć własną... ____________________________________ zapraszam_do_dalszej_prawdziwej_dyskusji.
|
|
2003-10-14 14:37:45
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
Surt
Ok, wymień mi te powieści w ktorych ktos zainfekowany dostaje sie na Gateway. ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2003-10-14 14:37:55
|
|
MIKET
The Great Cornhollio!
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-10-08
Posty: 1412
|
hehe - to chyba mieliśmy podobny pomysł (mam na myśli ten o wojnie).
Surtsey - nie zrażaj się! Ćwiczenie czyni mistrza!
Popisz trochę co ci wlezie na język i zobaczymy co z tego wyjdzie. Powodzenia! ____________________________________ MU-TH-UR 6000
|
|
2003-10-14 15:15:14
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-01-11
Posty: 1430
|
[blockquote] Ok, wymień mi te powieści w ktorych ktos zainfekowany dostaje sie na Gateway.[/blockquote]
Chodzi o to , że obcego na stacji kosmicznej jush mieliśmy. (np w A: R) Co z tego, że ta stacja będzie się nazywać akurat Gateway ? To niczego nie zmienia. Ludzie zamknięci z obcym na takiej stacji.Obcy ich sciga, a oni nie mogą użyć broni bo nastąpi rozchermetyzowanie kadłuba. Skąd my to znamy? Co z tego Twojego pomysłu nowego wynika?. Taka sytuacja już była, na Nostromo. To wtórne, Rogue, jak cholera.
POzdro ____________________________________ zapraszam_do_dalszej_prawdziwej_dyskusji.
|
|
2003-10-14 17:09:28
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-01-11
Posty: 1430
|
Part 5
Prace dobiegąły końca. Jak na razie wszystko szło po myśli Crimsona. Istniała szansa, że uszkodzenia zostaną zniwelowane do minimum. Jeśli wszystko idzie tak dobrze, to skąd ten niepokój ? - myslał kapitan. Już nie długo będziemy ponownie w przestrzeni kosmicznej. Wszystko musi być zapięte na osatni guzik. Zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności jaka spadła na jego barki. To do niego należało dopilnowanie wszystkiego.
-Mamy już zasilanie na poziomie drugim - oznajmił Channing - na poziom pierwszy wysłałem Barring. Do tej pory nie uporała się z zadaniem jakie jej wyznaczyłem.
- Nie wziąła ze sobą nadajnika ? - zdziwił sie Crimson.
- Wygląda na to, ze nie - odparł Channing
-Webber, skończyłeś już ? - krzyknął kapitan. Webber kiwnął głową.
- Idź i sprawdź dlaczego Barring jeszzce nie skończyła. Może czegoś potrzebuje. Pomuż jej.
Webber udał się korytarzem prosto do schodów prowadzących w dół. Na poziomie pierwszym otoczyły go ciemności. Zapalił latarkę. Odnalazł tablicę rozdzielczą. Barring nie było. Zawołał ją. Krzyknął ponownie. Odpowiedziała mu cisza. Rozglądał się dookoła, jego uwagę przykuły otwarte drzwi prowadzące do pomieszczenia z hibernatorami niedoszłych kolonistów. Wszedł do środka. Oblewał każdy kąt pomieszczenia światłem latarki. Nie znalazł tam Barring. Ae jednocześnie zrozumiał, że stało się coś dziwnego.
- Panie szefie - powiedział zdenerwowanym głosem do mikrofonu - oni zniknęłi...
- Kto zniknął, u diabła - ożywił się Crimson - uspokój się Webber
- Koloniści! Hibernatory są puste !!! - krzyczał coraz bardziej roztrzęsiony męzczyzna.
- Co ty pieprzysz, u licha ?- wrzasnął poirytowany i jednocześnie skonsternowany kapitan. Cholera. Nie ruszaj się, idziemy do ciebie!
Kilkanaście sekund później piątka astronautów stała jak wryta, patrząc na puste hibernatory, w kórych jeszcze nie dawno leżało dziewiętnaścioro ludzi.
- Ktoś ich zabrał - Novoselic powiedział na głos to co wszyscy widzieli.
- To jeśli nie ma ich tutaj, to gdzie są ? - zapytał Webber - Przecież nie wyleźli sami z tych skrzynek i nie zaczęli lunatykować. ____________________________________ zapraszam_do_dalszej_prawdziwej_dyskusji.
|
|
2003-10-14 17:32:23
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
Surt
Źle trafiłeś, jestem w bojowym nastroju :D
Nie porównuj Gateway z Aurigą, bo to nie ma większego sensu - Auriga to mobilne laboratorium wojskowe, zaś Gateway - stacja cywilna, na której mieszka kilka tysięcy osób. To genialne pole do popisu. Trzeba tylko to dostrzec.
Pytanie - czy wątek ze skradzionymi kolonistami będzie miał coś w spolnego z A:R ? Piraci i te sprawy..
Posssdr ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2003-10-15 09:46:40
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-01-11
Posty: 1430
|
Part 6
Do sali wbiegło dwóch pozostałych członków załogi.
- Co jest grane - zdziwił się Anger
- Ty mi powiedz - odparła Ripley - Zniknęli, coś albo ktos ich stąd wyniósł. Jedno jest pewne, będziemy musieli wyjść na zewnątrz i ich poszukać.
- To jakieś cholerne szaleństwo - krzyknał Newsted - Chcesz, żeby to coś dobrało nam sę do tyłków ? Nie ma mowy ! Jeśli chcecie zginąć, to beze mnie.
- Przed odlotem, przyszłym kolonistom wszczepiono pod skóry lokalizatory. Znajdziemy ich tym użądzeniem - zademonstrował plastkikowe podełko Channing. - Wystarczy, ze pójdziemy na sygnał.
- Ok. Amy, i Novoselic - powiedział Crimson - sprawdzić kabinę oddziału MP. Trzeba ich obudzić. Channing, zajmij się tym.
Cztery kapsuły hibernacyjne były pełne. Rozpoczął się proces budzenia. Na każdym z czterech komputerów obrazujących biowykresy, było napisane jedno nazwisko.
- SIERŻANT KURT MACLAREN
- KAPRAL TANJA SMIRNOV
- SZEREGOWY JOHN SURTSON
- SZEREGOWY LARRY DREAGERS
Jesteśmy na miejscu, wstawać z wyra, szuybko - powiedział sierżant.
Sierżancie McLaren - odezwał się głos z mikrofonu. Pan i pańscy ludzie, zgłosicie się do centrum. Sytuacja kryzysowa.
Czworo policjantów stawiło się w centrum pięć minut później.
- Jak to zniknęli ? - zapytałMcLaren - Nie nadążam.
- My także, sierżancie - powiedział spokojnie Crimson - Sytuacja jest bardzo trudna. Nie możemy lecieć bez nich. Musimy odnaleźć tych ludzi. Podejrzewamy, że możemy się natknąć na istoty, delikatnie powiedziawszy, nieprzyjazne. Dlatego wasza, że tak się wyraże, obstawa będzie niezbędna. jaką macie broń.
Cztery karabiny typu M-41A i tyleż samo pistoletów. - wyrecytowała kapral Smirnov.
- Mamy nadzieję, ze nie będą potrzebne - oznajmił Crimson. Przygotowujemy wyprawę poszukiwawczą. Zważywszy na pańskie doświadczenie. Gotowy jestem uznać pańską zwierzchność, panie McLaren, mimo iż nie jest to operacja wojskowa.
- McLaren kiwnął głową.
- Na pokładzie Castonisa - kontynuował kapitan - muszą zostać cztery osoby, ale reszta pójdzie z nami. Kto na ochotnika.
Nawet nie ma mowy - bronił się Newsted - Jeżeli śpieszno wam do piachu, to proszę. Ja zostaję.
- Hmm, spodziewałem się po was więcej entuzjazmu - powiedział z przekąsem kapitan.
- Nie, no nie posądzałam Newsteda o taki heroizm - powiedziała Amy.
- To sama idź bohaterko - warknął Newsted
- Pójdę - odparła z diabelskim uśmiechem.
- Dobrze - rzekł Crimson - Jako kapitan statku, pójdę ja, zabieram ze sobą Angera i Webbera. Amy zostaje. To jedyny nawigator jaki nam został. Zabieramy ze sobą te pukawki jakie mamy na wypozażeniu. Do roboty. Channing, jak jest na zewnątrz? Czy kombinezony będą niezbędne ?
- Atmosfera w porządku, temperatura także. Dacie radę, kombinezony nie będą niezbędne.
Siedmioosobowy oddział był na zewnątrz. Widoczność była bardzo słaba.
- Idziemy w stronę tego wzniesienia - McLaren obserwował nadajnik, który wręczył mu Channing.- Czeka nas wspinaczka.
Ludzie rozpoczęli marsz.
KOlumna przemierzała drogę pełną kamieni i nierówności. Pochód zamykali Surtson i Dreagers. Do tego pierwszego podszedł Anger.
- Fajna giwera ! - powiedział.
- Pewnie - odparł żołnierz - to karabin pulsacyjny, cacko, najważniejsze o czym należy pamiętać, to to, ze pierwszy pocisk należy wprowadzać ręcznie. Kocham tę broń. Jestem dumny, że mogę jej używać. ____________________________________ zapraszam_do_dalszej_prawdziwej_dyskusji.
|
|
2003-10-15 09:50:35
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-01-11
Posty: 1430
|
[blockquote] Źle trafiłeś, jestem w bojowym nastroju :D
Nie porównuj Gateway z Aurigą, bo to nie ma większego sensu - Auriga to mobilne laboratorium wojskowe, zaś Gateway - stacja cywilna, na której mieszka kilka tysięcy osób. To genialne pole do popisu. Trzeba tylko to dostrzec.
Pytanie - czy wątek ze skradzionymi kolonistami będzie miał coś w spolnego z A:R ? Piraci i te sprawy..
Posssdr[/blockquote]
Rogue, Ty mnie nie strasz, bo sie ze...
Nevermind :D
No taa, równie dobrze motyw ze stacją Gateway można uznać za wtórny jak motyw ze skradzionymi kolonistami. Za takowy można także uznać Twój pomysł pod tytułem "Marines" Co z tego, że to już było w Aliens. Ty to pokazałeś w innym świetle i to Ci się chwali. NIe mam zamiaru się czepiać Twojego opowiadanie, bo nie jesteś zawodowym pisarzem. Poza tym ten mój motyw jest tylko środkiem do celu. Takim środkiem jest także nudny wstęp. Tu wszystko ma znaczenie. Mam plan. Poczekajcie ludzie. Akcja się rozwija. Zależy mi na pokazaniu czegoś nowego. Na ile się to uda, zobaczymy. Nie ocenia się meczu po pierwszym gwizdku sędziego.
POzdro
BTW : miałem nie odpowiadać, bo to miała być niespodzianka. Ale, ok . TO NIE BĘDZIE MIAŁO NIC WSPÓLNEGO Z A:R !!! ależało mi na zrobieniu czegoś inngo. Cierpliwości  ____________________________________ zapraszam_do_dalszej_prawdziwej_dyskusji.
|
|
2003-10-15 12:41:39
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
To ja narcyz sie nazywam :P
No HALO, ale w moim opowiadaniu Nie było generalnie NIC wtórnego - ew. gromadka MARINES. Ale reszta ? Czy wczesniej ktoś wrócił na LV 426 ? Czy zwiedził miejsca po wybuchu ? Czy była bitwa pod Derelictem ? Czy na planecie rozbił się kiedyś krążownik typu Conestoga ? Czy taki krążownik wybuchł na jakiejść planecie ?
:D :D
BOWE ! ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2003-10-15 12:53:13
|
|
|
|