Autor |
Temat: "Osada" czyli zimowe perypetie na Ceresie |

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
" Osada "
14.Ofiara
Pierwszy czuł, że obcy się zbliża. Czuł jego słabość, kruchość kości, brak szybkości. Wiedział, że gdyby tylko chciał, bez problemu mógłby pozbawić istotę życia. Jednak w obecnej sytuacji byłoby to głupotą. Nieprzyjazne środowisko, uboga fauna, nie pozwalały na zabijanie dla satysfakcji, czy nawet dla zaspokojenia głodu. Każda żywa istota miała być potencjalnym nosicielem. Już wkrótce ... Pierwszy wyczuwał bardzo odległą, ale jednak, obecność Innych z jego gatunku. Czuł niewyraźne myśli przybywającego Roju. Królowa była z nimi ... Już wkrótce...
John słaniał się ze zmęczenia, ale wcale tego nie czuł. Głowę zaprzątała mu tylko jedna myśl - niedługo zobaczy się z byłą miłością i dzieckiem, które niedawno odzyskał. Posuwał się naprzód jak robot. Jedna noga. Druga noga. Jedna ... druga...
Pierwszy zaczaił się na obcego w koronie jednego z wyższysz drzew. Gdy dostrzegł w końcu swoją ofiarę, napiął wszystkie mięśnie, wyostrzył zmysły... Obcy był prawie pod drzewem ...
[red]TERAZ !!![/red]
Skoczył z wysokości trzydziestu metrów, wzbijając masy śniegu w powietrze. Szybko stanął na nogi, kilka metrów od ofiary, która probowała nieporadnie wstać, przewrócona przez śnieg. Pierwszy skierował łeb w kierunku istoty, wydał z siebie syk i dał susa w kierunku obcego. Świsnął ogon, przebijając ramię przerażonego stworzenia, ktore w ciągu kilku sekund osunęło się bezwładnie na śnieg. Dumny Pierwszy podniósł obiema łapami nieruchome ciało i wielkimi susami udał się stronę leśnej puszczy...
Głośny dźwięk wyrwał Johna chwilowo ze stanu otępienia. Spojrzał w gorę i ujrzał wielki czarny cień, lecący w jego kierunku. Nie zdążył nawet zareagować, gdy tumany śniegu powaliły go na ziemię. Starał się wstać, najszybciej jak potrafił, ale bestia, która go napadła była o wiele szybsza. John usłyszał tylko świst przecinanego powietrza, poczuł ból, promieniujący od ramienia i zapadł w ciemność...
- Cholera... nie odpowiadają - zaklął Cedrick. Od kilku minut bezskutecznie próbował skontaktować się z najbliższą kolonią, tą, do której miał się udać John.
- Nie wiem, czy to wina naszego nadajnika, czy komputera koloni...Gdyby Henry żył... - nie skończył. Anette wstała i położyła rekę na ramieniu naukowca.
- Chodźmy .. nie ma czasu - powiedziała. Oboje wyszli z pomieszczenia komunikacyjnego, zamykając drzwi na kartę. W końcu opuszczali Osadę, a to że znajduje sie ona na śnieżnym pustkowiu nie znaczy, że nie musieli zachowywać środków bezpieczeństwa.
Gdy weszli do mesy, u progu ujrzeli ubranych w kombinezony termiczne Hillary i Will'a.
- Wszystko przygotowane. Ślizgacz gotowy do drogi - oświadczył Will.
- Prowiant także jest już w pojeździe. Możemy ruszać... - powiedziała Hillary. Wydawało się, że w kobiecie zatliła się iskierka nadziei. Anette widziala to w oczach koleżanki. I bolało ją to tym bardziej, gdyż czuła, że wszelka nadzieja już nie istnieje.
- Skoro wszystko już mamy, możemy opuścić ośrodek. Will, Hillary... idźcie już do ślizgacza. Anette, Ty pomożesz mi zamykać drzwi. Im szybciej wyjedziemy, tym lepiej. - oświadczył oficjalnym tonem Cedrick.
Hillary i Will wyszli bez słowa, i w chwilę potem Anette usłyszała szum pracującego silnika. Gdy skończyli zabezpieczać ośrodek i zaczęli ubierać kombinezony, Cedrick rzekł :
- Anette.. wiem, że może lepiej byłoby powiedzieć Hillary prawdę. Ale przy jej stanie sądzę, że mogłoby to tylko pogorszyć jej stan, który i tak pozostawia już wiele do życzenia. Rozumiesz ?
- Tak..
- No to chodźmy ... Miejmy nadzieję, że koloniści przywitają nas wiadomością o bezpiecznym przybyciu Johna.. - rzekł i otwrzył drzwi na zewnątrz.. Wiatr i zimno wdarły się do środka...
Pierwszy spojrzał na swe "dzieło". Sprawdził, że obcy jest unieruchomiony, czy tworzywo jest już zastygłe, po czym wspiął się na drzewo i znikł w gęstwinie igieł. Istota pozostawiona na drzewie zlała się z kolorem kory, przymocowana żywicopodobnym spoiwem. Po lesie niósł się jedynie wrzask spłoszonych ptaków. ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2003-04-29 10:38:53
|
|
MODERATOR
Dołączył: 2002-03-15
Posty: 1965
|
No szkoda ze nareszcie....
|
|
2003-04-29 13:33:01
|
|

Captain
Dołączył: 2002-12-24
Posty: 700
|
ok napisze ____________________________________ I work for the company, but other than that I'm an okay guy.
|
|
2003-04-29 20:39:39
|
|
MODERATOR
Dołączył: 2002-03-15
Posty: 1965
|
Vyso, Rogal....
... urywamy wam glowy? Co to ma znaczyc?
|
|
2003-06-19 21:25:02
|
|

Captain
Dołączył: 2002-12-24
Posty: 700
|
ok napisze. ____________________________________ I work for the company, but other than that I'm an okay guy.
|
|
2003-06-21 23:14:25
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
Vyso
Jeśli nie napiszesz dzisiaj jakiejś dalszej części, lub nie zadeklarujesz ze wkrotce napiszesz, to ja daję ostatni wątek kończący Osadę - mam już go napisanego. No !
Pozdr ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2003-06-22 10:31:10
|
|

Captain
Dołączył: 2002-12-24
Posty: 700
|
ok napisze. ____________________________________ I work for the company, but other than that I'm an okay guy.
|
|
2003-06-22 15:58:58
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
" Osada "
15.Koniec
John otworzył powoli oczy. Oślepiające światło wdarło się pod powieki, paraliżując zmysł wzroku. John cicho jęknął. Spróbował ponownie uchylić powieki, i o dziwo tym razem światło mniej raziło. Próbował wstać, ale okazało się że nie może się poruszyć.
Ręka.
Noga.
Unieruchomiony, rozejrzał się dookoła, uzyskując stopniowo ostrość widzenia. Z przerażeniem stwierdził, że jest jakieś kilkanaście metrów nad ziemią .. przytwierdzony do pnia drzewa.
Szarpnął się, ale nieznane tworzywo nawet nie drgnęło.
Poczuł chłód.
Zapadł w półsen...
- Will odpalaj silnik. Anette, Hillary usiądźcie z tyłu - rozkazał Cedrick, ale była to właściwie bardziej przyjacielska rada niż chłodny rozkaz. - Will, wiesz gdzie jechać, prawda ??
- Jasne - potwierdził mężczyzna za kierownicą. Nacisnął parę przycisków, wprowadził skomplikowaną sekwencję do komputera sterującego i chwycił za kierownicę ( która z prawdziwą nie miała wiele wspólnego ).
Silnik zaszumiał głośniej, pojazdem wstrząsnął lekki dreszcz. Ospale, ślizgacz ruszył z miejsca. Skierował się w stronę odległej o kilkaset metrów sciezki, która przecinała las. Umiarkowanie głośny szum silnikow zatrważająco głośno brzmiał echem wśród wielkich drzew.
Wewnątrz pojazdu zapadła cisza. Will skupił się na jeździe, Cedrick patrzył na mapę. Zaś siedzące z tyłu Anette i Hillary nie miały nic lepszego do robienia, jak patrzenie przez miniaturowe szybki. Szybki były zamarziętne, więc uciecha z oglądanych widoków była równa podziwianiu krajobrazu przez prześcieradło.
- Anette... - podjęła niepewnie Hillary.
- Tak ?
- Myślisz... czy uważasz, że John jeszcze....
- Musisz mieć nadzieję, Hillary... - powiedziała Anette. Ale sama już ją dawno i widziało to także w oczach koleżanki. " Cholera, mogłam ją okłamać"- pomyslała w myślach.
Hillary spuściła głowę i zamilkła.
Anette odwróciła się w stronę wizjera.
Nic nie widać.
Anette obudziło nagłe szarpnięcie i głos Willa. otworzyła oczy i na wpół przytomna rozejrzała się po kabinie. Will ubierał w pośpiechu kombinezon, Hillary cicho szlochała zaś Cedrick patrzył przez przednią szybę.
Anette przecisnęła się przez fotele do przedniej częsci pojazdu, spojrzała tam gdzie swój wzrok kierował Cedrick...
..i ujrzała Johna.
- Mój Boże.. - cicho jęknęła.
- Idę po Niego - wyjaśnił Will.
- Poczekaj. Jak chcesz go zdjąć ? - zapytał sceptycznie Cedrick. - Jest na wysokości kilkunastu metrów..
- Nie wiem... - zamyślił się - Przynajmniej sprawdzę, czy żyje.
- Idę z Tobą... - oświadczyła Hillary. - Muszę go zobaczyć...
Cedrick spojrzał jej w oczy.
- Nie. - uciął stanowczo, po czym dodał delikatniej. - Nie wiemy, czy to co zabiło Henry'ego i unieruchomiło Johna jest w pobliżu. Nie możemy ryzykować.
Hillary spuściła głowę i przytaknęła.
Will otworzył drzwi, gdy Cedrick chwycił go za rękaw.
- Uważaj z bronią. To jedyny karabin.
Will mocniej przycisnął broń do siebie i rzekł :
- Jasne.
Jakieś trzydzieści metrów dzieliło ślizgacz od drzewa, na ktorym wisiał John. Will szedł powoli, rozglądając się na wszystkie boki. Stąpał czujnie. Stanął pod drzewem i spojrzał w gorę. John miał opuszczoną głowę, ale wydawało się, że żyje.
- John..!! - zawołał Will. - John !!
John poruszył lekko głową i cicho jęknął.
Will odwrócił się w kierunku ślizgaczna i pokazał pasażerom, że z Johnem jest wszystko w porządku.
Wtedy to zobaczył, że Anette i Cedrick krzyczą coś do niego. Usłyszał syk, i błyskawicznie dał susa w śnieg. Przed oczami mignął mu czarny kształt. Will wstał i wycelował w Obcego. Nacisnął na spust.
Kurwa mać !
Szybko przeładował, ale bestia była szybsza. Giętki ogon przeciął powietrze, i trafił mężczyznę w ramię.
Will wrzasnął z bólu, przykucnął, nadal jednak mierząc w potwora pistoletem. Oddał pośpiesznie dwa strzały. Jeden jedynie drasnął łeb, zaś drugi przebił łapę Obcego, wywołując obfite krwawienie. Śnieg zasyczał i zabulgotał w zetknięciu z krwią istoty. Will strzelił jeszcze raz.
Chybił.
Ale bestia zasyczała z nienawiścią i dała susa w koronę drzew. Will oglądał się na wszystkie strony, ale nie mógł dojrzeć potwora. Wtem bestia wychnęła spośród gałęzi tuż nad nieprzytomnym Johnem.
Will zaklął cicho. Powolnym ruchem przeładował broń.
- Spokonie...nie ruszaj się skurwysynie.
Wycelował w głowę Obcego.
W tym momencie wydarzyło się kilka rzeczy jednocześnie.
Will wystrzelił do Obcego, trafiając go w głowę.
Obcy dał gigantycznego susa w kierunku mężczyzny na dole.
Rozbryzg krwi z rannego potwora dosięgł Johna.
Obcy wpadł prosto na Willa.
Trzy istoty nagle wydały z siebie wrzask bólu.
Trzy istoty skonały w konwulsjach.
- Nieeeeeee..... - zaszlochała Hllary. Rzuciła się do drzwi, ale złapał ją Cedrick. Złapał i przytulił do siebie mocno. Kobieta zanosiła się płaczem, z trudem łapiąc oddech przez łzy.
Anette patrzyła na potworne pobojowsko jak urzeczona. Łzy same płynęły po policzkach.
Pojazd ruszył z cichym szumem..
- Już prawie jesteśmy na miejscu. Za tamtym wzgorzem jest Kolonia - poinformował z ulgą Cedrick.
Anette kiwnęła głową.
Cedrick dodał :
- Jedno mnie tylko zastanawia. Dlaczego nam jeszcze nie odpowiedzieli ??
Anette wzruszyła ramionami.
Cieszyła się, że ma ten koszmar za sobą... ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2003-06-24 08:57:17
|
|
SAMMAEL
Not bad for a human
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-02-26
Posty: 1254
|
Muahahaha, no ciekawe dlaczego nikt nie odpowiada, pewnie oglądają kolejny odcinek "na wspólnej"   ____________________________________ Nie dyskutuj z idiotami, najpierw sprowadzą cię do swojego poziomu a potem pobiją doświadczeniem.
|
|
2003-06-24 12:00:02
|
|
MODERATOR
Dołączył: 2002-03-15
Posty: 1965
|
Ja nie odpowiadam, bo nie mam czasu narazie przeczytac Wroce z pracy to sie wezme za czytanie ;)
No i zakonczone... chyba Gdyby sie Vyso nie opieprzal byloby jeszcze dluzsze, ale i tak brawo . Teraz czas na kolejny odcinek humoreski GO GO GO!
|
|
2003-06-24 13:21:57
|
|
|
|