Autor |
Temat: MARINES część 3 |

Major
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 842
|
jabole zadza i tak ma byc!!!
schlej sie piwem jak 3/4 obsady z Alien 4 i masz gotowy pic na piwo fotodupa
(- is this a beer? -i'm not sure. i think it is a piss -oh, fuck!)
|
|
2002-12-06 18:44:54
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
Aaaa właśnie - SUCHY
Suchy, chcesz zasmakować prawdziwie wrednego piwska ??? Przyjedź do mnie i pójdziemy na takie dicho u mnie - taki syf jaki tam sprzedają to ... no szkoda gadać ... ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2002-12-06 18:58:07
|
|

Major
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 842
|
piow to syf :)
i nie ma co gadac.
jestem za natura... za jabolami...
|
|
2002-12-06 18:59:29
|
|
MODERATOR
Dołączył: 2002-03-15
Posty: 1965
|
Odpowiem słowami Pioka: "Jabole do Gazu"
|
|
2002-12-06 19:12:16
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
MARINES 10
10.
W miarę zbliżania się do rozbitego statku, żołnierzy na powrót ogarnął lęk. Widok leżącego bezradnie olbrzyma mówił, że nawet najpotężniejszy twór ludzkiej techniki może zawieść i stać się tylko bezuzyteczną kupą złomu. Tak było w przypadku krążownika Argonath. Kiedy podeszli bliżej, zauważyli wiele peknięć w poszyciu statku - niektore małe, inne z kolei duże, o powierzchni kilku metrów. Z owych pęknięć unosił się ciemny, gryzący dym, a na ich brzegach czerwienił się wciąż rozgrzany metal. Z porozrywanych kabli sypały się iskry. Zatrzymali się kilkanaście metrów przed przednia częścia kadłuba i spojrzeli w górę, na jedno z dwóch 'ramion' po obu stronach statku. Było uniesione po dziwnym kątem do góry i wyglądało na pęknięte, grożąc nagłym upadkiem... Wreszcie dostrzegli peknięcie na wyskości ziemi, przez które można by sie dostać do wraku.
- Idziemy - rozkazał Snake.
Ruszyli nie ociagając się. Nie zauważyli, że jeden z żołnierzy, Hilton Grey, nadal stał w miejscu, zapatrzony we wrak. Usta rozwarte jak u dziecka, oczy szeroko otwarte... Sierżant spostrzegł go, stojącego tak bez ruchu i już zamierzał krzyknąć, gdy nagle zza skał za plecami Grey'a wyskoczyli dwaj Obcy. Jeden wybiegł przed żołnierza i ogonem wytrącił mu broń, zaś drugi zaszedł go od tyłu. Sierżant nie zdążył nawet podnieść broni do strzału, podczas gdy Obcy wbili się zębami w czaszkę młodego żołnierza. Reszta zareagowała natychmiast i otworzyła ogień do bestii, niestety za późno - Grey już nie żył, a jego ciałem wstrząsały pośmiertne konwulsje. Obcy rzucili się w stronę strzelających marines, ale ostrzał był zmasowany i Obcy zostali podziurawieni przez kule jak sito. Zwłoki martwego żołnierza i dwóch Obcych, utonęły w kwasie, dymiąc i skwiercząc...
Pozostałym żolnierzom wróciła czujność, o której na chwilę zapomnieli, obserwując ostatnie wydarzenia. Zaczęli dokładnie obserwować teren przed statkiem.Jednak nie zauważywszy żadnych oznak obecności Obcych, kontynuowali swoją wędrówkę do statku. Szli wzdłuż boku statku dopóki nie natrafili na peknięcie tuż przy ziemi, przystanęli i włączyli latarki przy swoich pancerzach. Kiedy weszli przez wyrwę w burcie statku, zorientowali się, gdzie się znajdują. Byli na poziomie systemów podtrzymywania życie. Wiedzieli, że nad nimi są luki załadunkowe, i magazyny. Zaczęli ostrożnie iść w kierunku korytarza prowadzącego do rampy załadunkowej. Mimo wygasnięcia reaktoru, zasilanie awaryjne działało i wnętrze korytarza było skąpane w czerwieni, przerywane co chwilę rozbłyskami iskier z porozrywanych przewodów i kabli. Krążownik był przechylony na bok, więc żołnierzom szło się niewygodnie - jedną nogą praktycznie chodzili po ścianie. W końcu doszli do rampy, która była teraz prawie pozioma. Gdy wszyscy stanęli na niej, zobaczyli magazyn, jednak jak badzo inny od tego, który zwykli oglądać. Ogromna przestrzeń normalnie zastawiona skrzyniami i sprzętem, była pusta. Wszystko leżało zwalone pod ścianą, która była niżej od przeciwległej. Na owej ścianie widoczne było duże wgniecenie, najprawdopodobniej spowodowane przez skały, o które oparł się okręt. Obszar ten płonął, pogrążając w dymie i żarze hangar załadunkowy. Systemy gasnicze uległy uszkodzeniu, możliwie przewód doprowadzający wodę(pianę?) został przerwany.
- Sierżancie, jeśli chcemy się dostać do pomieszczeń dla załogi, musimy przejść tamtym korytarzem .. - wskazał na ścianę kapral Fox, pod którą stała sterta skrzyń o wysokości paru metrów.
- Cóż, widzę, że nie mamy wyjścia - powiedział Snake - musimy oczyścić korytarz ... Dwa granaty powinny wystarczyć ... Watzz, synku nie stój tak jak cielę !!! Rusz dupsko i zrób lewatywę granatami temu korytarzowi !!! - zgryźliwie popędził sierżnat młodszego podwładnego.
- Taa jest sierżancie - ochoczo zakrzyknął Watzz. Ustawił się do strzału, wycelował i wystrzelił. Wybuch wstrząsnął hangarem, huk rozszedł się po całym okręcie. Za parę sekund sytuacja powtórzyła się - korytarz został oczyszczony.
- Dobra robota, Watzz.
- Dziekuję sierżancie - odpowiedział żołnierz.
- Chłopcy, ruszamy !!! - rozkazał Snake, i ruszył w kierunku dymiącej dziury stanowiącej niegdyś wejście w korytarz prowadzący do pomieszczeń załogi, mesy, zbrojowni i dalej, do hangaru dla lądowników.
Byli właśnie w połowie drogi, gdy nagle nad sobą usłyszeli głośny huk i syk. Przystanęli i w chwilę potem zaczęli czuć swąd palonego palstiku, spojrzeli na sufit i zobaczyli pęcherze na powierzchni i syk przeżeranych kwasem metali. Kwas wżerał się coraz bardziej, aż wreszcie przepalił sufit i zaczął skapywać na podłogę, tworząc dziurę o średnicy ponad metra. Żołnierzy wmurowało - oznaczało to, że Obcy dostali się już na statek. Żołnierze poczuli się jak w koszmarnym śnie, gdzie nie ma innej ucieczki przed sennymi koszmarami tylko obudzić się. Wiedzieli, że Obcy nigdy się nie poddają, ale ich obecność we wraku ich statku świadczyła o tym, iż musieli tu być jeszcze przed katastrofą, co oznaczało ... Chcieli dostać się na okręt.
- Watzz i reszta !!! - krzyknął sierżant - zwiększcie czujność. Nawet tutaj nie jesteśmy bezpieczni. Przy odrobinie szczęścia grodzie prowadzące do zbrojowni i innych pomieszczeń będą nieuszkodzone. Obcy nie powinni ich osiągnąć, dlatego musimy się sprężać. Idziemy !!! - rzucił Snake.
Zaczęli iść raźnym krokiem, starając się nie spanikować i rzucić do ucieczki. Walka z Obcymi na otwartym terenie to jedno, zaś starcie z ciasnych korytarzach przechylonego U.S.S. Argonath'u to co innego. Przechył uniemożliwiał dokładne celowanie, czy jakieś odskoki lub pozycje do strzału. Obcy mieli przewagę, gdyż ich umiejętność poruszania się po każdej powierzchni pod każdym kątem była nieoceniona.
- Jeszcze parę kroków i powinniśmy się znaleźć przy grodzi prowadzącej do zbrojowni - powiedział Fox.
- A co potem ? - spytał Vasiliew.
- A potem zamkniemy się w pomieszczeniu uzbrojeni po zęby - wyszczerzył się w uśmiechu kapral.
Stanęli przed grodzią, wyglądającą na nietkniętą, Watzz wystąpił i zaczął majstrować przy konsolce. W tym momencie gródź zaczęła powoli się unosić. Oczom ich ukazała się kompletna ciemność ... ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2002-12-11 19:33:24
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 1252
|
Pięknie!!!
wrzucisz mi to na mejla (tzn. wszystkie 10) ? ____________________________________ - Hey, Mefisto, have you ever been mistaken for a Donald Duck ?
- No, have you ?
|
|
2002-12-11 21:19:45
|
|
MODERATOR
Dołączył: 2002-03-15
Posty: 1965
|
Ciemnośc, widze ciemność, ciemność widze. Spoko, tworzy sie fajna atmosferka :)
Mefi: Rogue łaczy sie z netem przez modem. Moze nie utrudniajmy mu zycia poprzez koniecznosc wysylania zalacznikow o wadze ponad 500 kb. Nie mozesz sklecic calosci kopiujac poszczegolne posty? :)
Pozdro
|
|
2002-12-11 21:52:50
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 1252
|
nie wiedziałem
więc będę musiał to pozbierać ____________________________________ - Hey, Mefisto, have you ever been mistaken for a Donald Duck ?
- No, have you ?
|
|
2002-12-11 22:48:36
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
Mefi
Wiesz , ostatecznie mogę podesłać jeśli chcesz nadal W końcu czego się nie robi dla fanów  ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2002-12-13 19:04:34
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 1252
|
Wielkie dzięki, ale...
poszedłem za radą Suchego i pozbierałem
Ale na następne 10 to się piszę!!  ____________________________________ - Hey, Mefisto, have you ever been mistaken for a Donald Duck ?
- No, have you ?
|
|
2002-12-13 19:26:24
|
|
MODERATOR
Dołączył: 2002-03-15
Posty: 1965
|
Mefi, jak juz złożyłes cale 10 w calosc i masz stałe łacze, to moze mi podeslesz calosc?  
|
|
2002-12-13 23:53:43
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 1252
|
Zrobione!  ____________________________________ - Hey, Mefisto, have you ever been mistaken for a Donald Duck ?
- No, have you ?
|
|
2002-12-14 00:14:23
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
MARINES 11
11.
Gdy ogarnęły ich ciemności, żołnierze zwolnili kroku. Skoro działało zasilanie awaryjne, światło powinno być także w tej części statku. Omiotli latarkami powmieszczenie, i na pierwszy rzut oka wydawało się, że nie doznało ono większych uszkodzeń. Nie wybuchł nawet pożar, a szczelnie zamknięte grodzie zapobiegły przedostaniu się dymu do zbrojowni. Watzz widząc, że wszyscy już weszli, zamknął gródź i zaczął szperać w konsolecie na ścianie. Po paru minutach pracy, zaczęło jarzyć się światło na środku pomieszczenia. Efekt był jeszcze bardziej nieprzyjemny niż całkowita ciemność - upiorna czerwień lekko rozświetlała twarze żołnierzy.
- Watzz i Vasiliew sprawdźcie pomieszczenie - czy niczego nie brakuje, czy sprzęt jest na swoim miejscu - powiedział Snake.
- Robi się szefie - odpowiedział Vasiliew. Razem z Watzz'em przeszli na koniec pomieszczenia, chwilę pomajstrowali przy kolejnej konsolce i zaraz otworzyły się szafki z bronią.
- Dobra robota - pochwalił Snake swoich żołnierzy - Uzupełnimy magazynki i potem udamy się zobaczyć hangar dla lądowników. Następnie wrócimy się do zbrojowni i weźmiemy zapasową amunicję i pójdziemy do mesy ... - zastanowił się chwilę, po czym dodał - Jeśli nie będzie nazbyt uszkodzona, tam urządzimy nasz ... 'przyczółek'. Jeśli nie będziemy mieli większych problemów, Watzz zajmie się komunikacją. Może uda mu się skontaktować z kim trzeba ....
Godzinę później zakończyli swoje rendezwous po statku i wrócili do hamgaru załadunkowego. Wcześniejsza wizyta w hangarze dla lądowników nie nastroiła ich optymistycznie - całkowity brak zasilania, pożar i mnóstwo dymu uniemożliwiły dokładniejsze przeszukanie tej części okrętu. Jednak w części przedniej zasilanie awaryjne działało, co dawało pewne szanse na skorzystanie z aparatury łącznościowej. Wchodząc do mesy zaskoczyła ich intensywność oświetlenia pomieszczeń. Najwidoczniej jeden z generatorów zasilania awaryjnego był w pobliżu. Mesa była oświetlona prawie tak jak na codzień, znajdowała się w zględnie dobrym stanie, nie była zagracona różnymi rzeczami. Jednak całą tą idyllę psuł przechył statku, który sprawiał, że mesa sprawiała wrażenie bycia w kompletnym nieładzie. Żołnierze z ulgą ułożyli pod ścianą sprzęt, broń i amunicję - w końcu ich 'bagaż' do najlżejszych nie należał. Nagle usłyszeli cichy syk zza automatu z kubkami. Przerażeni żołnierze od razu przeszli w stan gotowości. Syk się powtórzył, jednak nic się nie pokazywało.
- Zobaczę co to - powiedział Snake. - poczekajcie ...
Zaczął powoli skradać się w kierunku miejsca z którego dochodził syk. Wyobraźnia sierżanta pracowała na najwyższych obrotach generując najróżniejsze obrazy. Oczyma duszy już widział ogromnego Obcego ... nie, paru Obcych, zaczajonych na suficie, szczerzących zęby w upiornym uśmiechu. Te kilka kroków wydało się Snake'owi wiecznością. Pot spływał mu na oczy, zniekształcając widok. Był już na wyciągnięcie ręki od automatu. Serce waliło mu jak młotem. Zbliżył się do maszyny, wyciągnął rękę i ...
.... buchnęła z głośnym sykiem para, a wprost na sierżanta wpadł czarny cień. Rzucił się prosto w twarz dowódcy, który głośno wrzasnął, i przyczepił się do niej...
- Arrghhhhh !!! Zdejmijcie tooooo !!! Zdejmijcie !!! - krzyczał Snake.
Czarny cień jakby z obrzydzeniem odpadł od twarzy sierżanta i spadł na podłogę z delikatnym pacnięciem. Potem podniósł się na krzywych łapkach, podleciał pod sufit i przyczepił się do rury, zwisając łbem do dołu.
- Charlie !!! Nic ci nie jest ?! - wydarł się ni stąd ni zowąd Watzz. - chodź do tatusia ... - śmiesznie zmienił głos i podszedł do natychmiastowo zasypiającego zwierzątka. Snake tymczasem nadal nie mógł się otrząsnać.
- Co to jest u licha ?!? Watzz, co ty szmuglujesz ?? Chcesz nas pozabijać ?!! Powinniśmy teraz wszyscy przejść przez kwarantannę, bo kto wie co ...
- Sierżancie ... - przerwał Snake'owi Watzz. - to jest tylko nietoperz... Musiał się wydostać z klatki.
- Nie.. nieto .. Co takiego ?? - zapytał Snake.
- Noo.. nietoperz - wyjaśnił Watzz. - żyją właściwie tylko na Ziemii, ale mój ojciec jako jeden z nielicznych hodował je na Ceresie. Charlie ma już cztery latka. Dobrze ci jest u tatusia, prawda ?? - zwinął usta w dziubek i zaczął cmokać do zwierzęcia, które smacznie spało, nie zważając na wygłupy swego właściciela.
- Watzz ..- westchnął Snake - w innej sytuacji dostałbyś naganę. Jednak biorąc pod uwagę nasze obecne położenie ... i niską szkodliwość tego ... czegoś ..
- Charliego.
- Nieważne... tego .. nietoperza, daruję Ci tym razem - dokończył sierżant. - ale trzymaj go z dala odemnie !! - ostrzegł.
- Tak jest sierżancie ! - zakrzyknął uradowany żołnierz, zdejmując z sufitu Charliego i przyczepiając półprzytomne zwierzę sobie na ramię. Charlie zahaczył pazurkami o krawędź naramiennika pancerza i ponownie zasnął, ignorując głaszczącego go Watzz'a.
Po tym wydarzeniu żołądek żołnierzy przypomniał o sobie i o fakcie, że nie jedli już nic od kilkunastu godzin. Jako że byli w mesie, z żywnością nie mieli problemów, mimo tego iż była ona w porozrzucana po pomieszczeniu - automat wydający posiłki widocznie zwariował.
Posilili się, po czym ustalili warty, podczas gdy reszta spróbowała się zdrzemnąć. Ale było to niemożliwe. Świadomość, że Obcy mogą być na statku nie pozwalała zmrużyć oka, toteż leżeli bez ruchu patrząc w sufit. Jedynie Charlie spał uczepiony Watzz'a, który głaskał delikatnie swego pupila. Nie minęło nawet kilka godzin, gdy z głębi statku dobiegło do uszu żołnierzy rytmiczne dudnienie. Zerwali się na równe nogi ściskając mocniej broń.
- Zaczyna się - powiedział Snake.
Wiedzieli, że w ciasnych korytarzach ich własnego statku, ich szanse są znikome ...
- Pamiętajcie, strzelajcie mało, ale celnie - nie chcemy chyba, aby krew tych bydlaków zeżarła nam kompletnie nasz nowy dom. Krótkie serie.
Dudnienie umilkło, lecz zamiast niego usłyszeli zbliżający się głośny, jednolity syk wielu upiornych głosów... ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2002-12-16 18:16:41
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 1252
|
Charlie :)
sweet! ____________________________________ - Hey, Mefisto, have you ever been mistaken for a Donald Duck ?
- No, have you ?
|
|
2002-12-16 19:01:52
|
|
MODERATOR
Dołączył: 2002-03-15
Posty: 1965
|
Spoko. Dobrze jest. Pozytywne wrażenia. Pomysl z nietoperzem - bingo
|
|
2002-12-16 23:07:39
|
|

Major
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 795
|
hmmm....
troche zaniedbalem czytanie - ale zlozylem se czesci od 9 do 11 do tego co przyslales... dzis poczytam
pozdro ____________________________________ phaj sanky [:
v_irus@interia.pl
|
|
2002-12-17 14:31:26
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
Nietoperz
No cóż Chciałem dać jakiś wątek .. hmm.. lżejszy, a nie mogłem dać pieska czy kotka .. chomik też by głupio wyglądał.. No więc co ? Nietoperz :P
Tak na marginesie : jeszcze 2 odcinki i koniec ! Huraa Cieszycie się ?? He he he  ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2002-12-18 18:25:22
|
|
MODERATOR
Dołączył: 2002-03-15
Posty: 1965
|
Tego moze i koniec, ale nie mysl sobie ze nie masz obowiazku pisac dalej, o jakiejs innej bandzie rzuconej gdzies na zadupie kosmosu, czy co tam pozniej wymyslisz...
|
|
2002-12-18 19:10:51
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-03-14
Posty: 1321
|
MARINES 12
12.
Fox pobiegł kawałek, po czym odrócił się i zaczął strzelać do nabiegających cieni. Jeden po drugim cienie upadały, ale po chwili nowe wychodziły z ukrycia. Starał się nie strzelać gdzie popadnie - wiedział że gdzieś tam wśród dymu znajdują się jego koledzy. Słyszał ich przytłumione nawoływania. Obcy zaszedł Fox'a od tyłu, i wyciągnął ku niemu swoje sześciopalczaste łapska. Kapral usłyszał krótki syk, i od razu przeturlał się po ziemi, unikając uchwytu. Wstał, po czym oddał krótką serię z karabinu pulsacyjnego w stronę nadchodzącego potwora.
- Sierżancie !!! Watzz, reszta !!! Wasze pozycje .. ! - krzyknął, ale odpowiedziały mu tylko odległe odgłosy walki.
" Cholera, to był zły pomysł, sierżancie, by walczyć w hangarze " - pomyslał Fox. Sierżant Snake postanowił, że walka będzie łatwiejsza na większej przestrzeni. Ryzykował niską widoczność, gdyż hangar częściowo strawił pożar, który teraz dogasając, tworzył tumany dymu. Za ten błąd paru jego kolegów, w tym sierżant zapłacili życiem. Dym rozdzielił także pozostałych przy życiu towarzyszy, skazując ich na samotną walkę.
" Myśl, myśl chłopie ...." - powtarzał sobie w duchu kapral. Wiedział, że na statku nie jest bezpieczny, może nawet bardziej niż na otwartej przestrzeni, wśród skał.
" I co potem ?? " - zapytał sam siebie. - " Gdzie pójdziesz ? ".
Nie miał czasu na myślenie, musiał błyskawicznie reagować i nie dać się osaczyć Obcym. Powoli wycofywał się z hangaru w kierunku luków załadunkowych, do wyjścia. Czas na przemyślenie znajdzie się potem, w spokojniejszej chwili. Hałasy ucichły, a kiedy wszedł w szeroki korytarz prowadzący do wyjścia, dym się przerzedził i kapral mógł wyraźnie zobaczyć ślady działalności obcych - powypalane dziury po kwasie, i pierwsze ślady wydzieliny Obcych, użytej w jakże dziwnych konstrukcjach robali, widzianych we wraku nieznanego pochodzenia. Obcy byli na statku dopiero od paru godzin, ale już dali o sobie znać. Nagle coś sobie przypomniał - kiedy weszli do hangaru, na przechylonej stronie okrętu, u podstawy ściany hangaru a podłogi, widniała sporych rozmiarów wyrwa w poszyciu statku. Mogło to oznaczać tylko jedno - statek rozbijając się, spadł na miejsce skąd Obcy wychodzili, jakiegoś rodzaju przejścue pod ziemią. Masa statku zablokowała wylot jaskini, toteż Obcym zajęło kawałek czasu przebicie się przez wrak.
" Pięknie.. "- pomyślał Fox. - " wylądowaliśmy na gnieździe tych brzydali ..".
Pozbawiony lepszych perspektyw, kapral postanowił oddalić się od miejsca katastrofy z racji na bliskość gniazda Obcych. Kiedy wyszedł z wraku, na zewnątrz czekało już kilku Obcych, ale kapral szybko się z nimi uporał. Gdy odszedł na pewną odległość od statku, za nim wypadło parę potworów. Kapral zrobił użytek ze swojej broni, ale jeden z Obcych musiał się wydostać innym otworem, bo rzucił się na kaprala ze szczytu ramienia miotaczy promieniowania cząsteczkowego. Zeskakując, Obcy przeorał szponami Fox'owi ramię, z którego buchnęła krew. Kapral upadł, zaś Obcy wstał i 'spojrzał' na żołnierza. Wysunął wewnętrzną szczękę i zrobił susa w kierunku próbującego się podnieść człowieka. Fox był w podbramkowej sytuacji, gdyż bestia wytrąciła mu karabin z rąk. Kapral podniósł się, wyciągnął pistolet VP-70 i wystrzelił w kierunku nadbiegającego Obcego. Potwór dostał w klatkę i ramię, ale nie zrobiło to na nim większego wrażenia, a na pewno go nie spowolniło - kontynuował atak z taką samą zaciętością. Żołnierz w ostatnim momencie zrobił uskok przed nadbiegającą bestią, która z rozpędu skoczyła kilkanaście metrów dalej. Fox ponownie oddał kilka strzałów, tym razem celniejszych, gdyż trafiły Obcego prosto w czaszkę. Obcy zatrzymał się, zrobił parę kroków, po czym upadł na ziemię, brocząc kwasem. Kapral strzelił jeszcze kilka razy w Obcego dla pewności, następnie odszedł jak mógł najszybciej z miejsca katastrofy. Nie zaszedł daleko, bo tylko na pobliskie wzgórze za wrakiem, gdy na dole zobaczył trzech Obcych wyłaniających się z pęknięcia statku. Fox zeskoczył z wzniesienia na drugą stronę i znalazł niszę w skałach, gdzie mógł się schować prawie niezauważony.
Planetę ogarniała powoli ponura ciemność, wraz ze wzmagającym się wiatrem. Drugi dzień spędzony na planecie miał się ku końcowi. Wicher wdzierał się wszędzie, nawet w jaskinie i ułomki skalne, nie dając chwili wytchnienia - oczywiście tym mieszkańcom planety, którym to przeszkadzało. Fox siedział oparty o ścianę skalną, próbując nasłuchiwać i rozróżniać złowróżbny syk od jęczącego wiatru. Momentami odgłosy wichru stawały się niemal ludzkie, krzyki jego kolegów, odgłosy walki - to wszystko słyszał kapral. Był śpiący, ale nie mógł sobie pozwolić na sen, kiedy koszmary wędrowały na zewnątrz. Był głodny, ale racji żywnościowych miał tylko odrobinę, i to w postaci syntetycznych batoników. Wody nie miał wogóle...Nie miał siły już dłużej myśleć. Zapadł w niespokojny letarg, pół sen, pełen koszmarnych obrazów... ____________________________________ SHIT HAPPENS
|
|
2002-12-19 19:19:48
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 1252
|
Biedny kapral... :)
ale czekam na więcej!!!! ____________________________________ - Hey, Mefisto, have you ever been mistaken for a Donald Duck ?
- No, have you ?
|
|
2002-12-19 19:53:54
|
|
|
|