Autor |
Temat: FF: Zielone Wzgórza Acherona |
SAMMAEL
Not bad for a human
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-02-26
Posty: 1254
|
Mefisto napisał: |
W chwilę potem obce pojawiły się dosłownie wszędzie [...]
[...] gdyż obce dopadły do niego w chwilę potem.[...] |
hehe mefi jesteś pewien że nie były to OWCE ?  
"w kosmosie nikt nie usłyszy twojego Beczenia"   ____________________________________ Nie dyskutuj z idiotami, najpierw sprowadzą cię do swojego poziomu a potem pobiją doświadczeniem.
|
|
2004-08-16 10:29:54
|
|

First Lieutenant
Dołączył: 2003-01-07
Posty: 488
|
a tak czekałem na rozwinięcie wątku mojej postaci
ale i tak fajnie, dzięki za śmierć a'la OMAHA BEACH
|
|
2004-08-16 13:38:39
|
|
MIKET
The Great Cornhollio!
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-10-08
Posty: 1412
|
Opowiadanie Mefiego chyba najbardziej przypadło mi do tej pory do gustu bo za kazdym razem jak skoncze czytac jakis rozdzial juz chce czytac kolejny...ale musze czekac az Mefi go napisze :[
Nie czytalem jeszcze opowiadania Rogue bo jest długie ale jeszcze dzis sie za niego wezme... ____________________________________ MU-TH-UR 6000
|
|
2004-08-16 17:30:28
|
|

Major
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 842
|
Mefi napisal: "No i oczywiście pokaźna meczeta"
Sie wie Tylko skąd Ty to wiesz, Mefi?
Czyzby Virus Ci powiedział?
A opowiadanko jest całkiem niezłe. moznaby sie do kilku rzeczy przyczepic, ale jest OK, oby tak dalej
|
|
2004-08-17 15:42:43
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 1252
|
Kolabor napisał: | Mefi napisal: "No i oczywiście pokaźna meczeta"
Sie wie Tylko skąd Ty to wiesz, Mefi?
Czyzby Virus Ci powiedział? |
sam się domyśliłem
Kolabor napisał: | A opowiadanko jest całkiem niezłe. moznaby sie do kilku rzeczy przyczepic, ale jest OK, oby tak dalej  |
no to czepiajcie się, na to czekam  ____________________________________ - Hey, Mefisto, have you ever been mistaken for a Donald Duck ?
- No, have you ?
|
|
2004-08-17 23:07:02
|
|
Randida
hey top, what's the op?
|
Private First Class
Dołączył: 2004-08-04
Posty: 63
|
Mefisto napisał: | Kolabor napisał: | Mefi napisal: "No i oczywiście pokaźna meczeta"
Sie wie Tylko skąd Ty to wiesz, Mefi?
Czyzby Virus Ci powiedział? |
sam się domyśliłem
Kolabor napisał: | A opowiadanko jest całkiem niezłe. moznaby sie do kilku rzeczy przyczepic, ale jest OK, oby tak dalej  |
no to czepiajcie się, na to czekam  |
ja z natury jestem zaczepna, ale tym razem również przeczekam
i przeczekane
|
|
2004-08-19 22:55:25
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 1252
|
uff !!!
trochę z tym zwlekałem, bo miałem inne rzeczy na głowie, ale oto kolejne dwa rodziały.
Część VI: To my, farciarze !
Kapral Waskezowa, zwana przez wszystkich Was, siedziała sobie akurat w kokpicie i przeglądała najnowszy numer Playboya. Dziewczyna miesiąca odbijała jej się w przeciwsłonecznych okularach, które zwykła nosić podczas każdej misji, kiedy na horyzoncie coś rozbłysło, a w chwilę później Was usłyszała huk. Zdjęła więc nogi z fotela przed sobą i uniósła do góry okulary.
- Co do... – chciała powiedzieć, ale przerwał jej nagle szum z komunikatora. Po chwili uszłyszała także niewyraźny głos kaprala Le Mefa. Odpowiedziała bardzo rutynowo:
- Słyszę. Wszystko w porządku ?
- Gówno nie w porządku ! – usłyszała w odpowiedzi, a potem łączność przerwała się. Waskezowa próbowała połączyć się ponownie przez dobrą chwilę, a potem usłyszała jeszcze bardziej niewyraźne rozkazy, w których było coś o „cholernych obcych”, „katastrofie” i „ruszaniu dup na miejsce”. Was zareagowała dopiero na to ostatnie i rzucając Playboya na podłogę chwyciła za komunikator. Ten umilkł jednak i po krótkim zastanowieniu Was wezwała do siebie kaprala Arthura „Vysa” Vysygotka, który odlewał się właśnie pod jednym z płatów dropa.
- Vyso, rusz dupę, lecimy ! – krzyknęła do słuchawki.
- Idę już, idę... – pomarudził Vyso i niezdarnie wbiegł do środka.
- Zamykaj rampę.
- Czekaj, tu jest coś... – odparł Vyso spoglądając w dół.
- Nie mamy czasu, szybciej !! –warknęła Was.
- Dobra, jestem.
Vyso zamknął rampę, a Waskezowa wystartowała. Po krótkiej chwili lotu, zniecierpliwiona ciągłą nieobecnością Vysa w kokpicie, postanowiła znowu sprowadzić go na ziemię.
- Vyso, gdzie jesteś do cholery ?!
Kapral nie otrzymała odpowiedzi, jednak w chwilę potem otworzyły się drzwi kokpitu. Was odwróciła się i zobaczyła wchodzącego do środka, zadowolonego Vysa.
- I z czego się cieszysz ? Ładuj się lepiej !
- Znalazłem to ! – wykrzyknął dumnie Vyso pokazując koleżance 100 nowych dolarów.
- Farciarz. – odparła Was – Pewnie Voytass zgubił.
Vyso schował banknot do kieszeni i ruszył na swoje miejsce. Nagle poślizgnął się na Playboyu i uderzył głową o pulpit sterowniczy.
- Chryste – jęknął macając sobie głowę – Kto to tu położył ?
- Siadaj już.
Vyso wstał, ale znowu zaczął się czemuś przyglądać.
- Ej, a to co ? – spytał pokazując dziwne, pająkopodobne stworzenie sunące ku niemu po podłodze.
Dropship był coraz bliżej bazy i kapral Waskezowa widziała już przez okno szkody, jakie spowodował wybuch. Dostrzegła także APC wokół którego trwała zaciekła walka.
- Vyso, co znowu ? – spytała – Siadaj już !
Vysygotek zastygł jednak wpatrzony w dziwne stworzenie, które nagle rzuciło mu się na twarz.
- Kurwa mać ! – wrzasnęła Was, na którą przewrócił się Vyso.
Vyso w ostatniej chwili zdołał zasłonić się ręką, jednak stworzenie owo złapało go ogonem za szyję i przydusiło nieco. Teraz walczył z tym czymś siedząc na Was, która straciła na chwilę kontrolę na statkiem i zaczęło nimi rzucać na wszystkie strony.
- Zabierz to ze mnie ! – wycharczał Vyso.
Was jedną ręką chwyciła za ster, a drugą wyjęła nóż i ucięła stworzeniu jedną z kończyn. Wtedy ze środka prysnęło jej coś na nogę i kapral poderwała się z bólu. Zielona substancja wżerała jej się w nogę. Vyso został zrzucony na podłogę i przygniótł potwora, jednak omal nie trafił na ssawkę tegoż, która nieustannie próbowała dostać mu się do twarzy. Was szybko owinęła kawałkiem szmaty ranne udo i chwytając ponownie za nóż rzuciła się na pomoc koledze. Vyso oponował mając w pamięci wydarzenie sprzed kilku sekund. Wtedy dropship zawadził o coś i Waskezowa poleciała do przodu nadziewając się na własne ostrze. Z kolei Vysygotek uderzył o coś głową i zemdlał. Na swoje szczęście upadł jednak twarzą do podłogi i krawiący potwór zrezygnował z dalszej walki z nim. Jego ciekawość przykuła natomiast Was, która właśnie wyjmowała sobie z ramienia nóż. Stworzenie podpełzło bliżej i wyskoczyło do góry. W tym samym momencie Was zdołała wyciągnąć nóż z własnego ciała i w rezultacie nadziała nań centralnie obcego. Potwór wydał z siebie dźwięk przypominający zarzynaną świnię i zdechł. Jednocześnie zielona sunstancja rozpuściła nóż pani kapral, która wciąż będąc w lekkim szoku, upuściła go dopiero, kiedy znowu została przez ową substancję poparzona. Zupełnie zapominając o tym, że prom wciąż znajduje się w powietrzu, Was spokojnie podeszła do Vysa i sprawdziła czy nic mu nie jest. Ponieważ nie stwierdziła niczego poważnego usiadła na swoje miejsce i zajęła się własnymi ranami. Dopiero kiedy monitor zaczął migać, a alarm kolizyjny dał znać o sobie, Was zorientowała się w sytuacji i spojrzała przed siebie chwytając odruchowo za stery. Momentalnie wykonała zwrot w lewo. Było już jednak za późno, a jedyne, co zdążyła zobaczyć to ostrzegającego ją resztką sił kaprala Le Mefa, który w chwilę potem znalazł się na całej przedniej szybie. Dropship rozbił się, a Waskezowej nie pomogły już nawet pasy, które zdążyła jakimś cudem zapiąć...
Część VII: Już po nas !
Zimny wiatr, który poczuł na twarzy Miket, gdy tylko wyszli na zewnątrz sprawił, że jego samopoczucie od razu się poprawiło. Starszy szeregowiec pewniej chwycił za broń i dalej mógł już iść o własnych siłach. Co więcej, poczuł się na tyle pewnie, że schował swoją zapalniczkę i zamknął na chwilę oczy. Wyobraził sobie ostatnie dni urlopu, które spędził na plaży...
W międzyczasie spokojniejszy o kolegę Majkel wraz z Le Mefem, Hiksim i Randi próbowali określić zagrożenie, położenie i nawiązać łączność. To ostatnie udało się trochę Le Mefowi, który zdołał połączyć się na chwilę z drugim dropem – niespełna kwadrans po ostatniej rozmowie.
- Waskezowa, słyszysz mnie ? – darł się kapral do nadajnika – Ci cholerni obcy są wszędzie ! Wybili niemal cały oddział ! To katastrofa !! Ruszcie dupy na miejsce zrzutu !! Szybko !!!
W słuchawce znowu zaszumiało, a w chwilę potem nadajnik padł na dobre. Hiksi rozłożył ręce.
- Jeśli to do nich nie dotarło, to już po nas ! – stwierdził.
- Dzięki, że podtrzymujesz morale – odparł Le Mef spoglądając na nienajlepiej wyglądających Majkela i Randi. Tuż za nimi stał Sammael i Quintoo, którzy czekali tylko na pierwszego obcego, jaki zaatakuje. Potem spojrzał na rozmarzonego Miketa, który zupełnie nie pasował do tego ponurego krajobrazu.
- Miket, budź się ! – wrzasnął waląc go w ramię – I gdzie jest Rogue ?!
- Ekhm...zginął jakieś 5 minut temu. Myślałem, że to widziałeś. – odparł niemrawo Sammael.
Wszyscy nagle posmutniali.
- Dobra, ruszcie dupy ! Idziemy do tego cholernego dropa !!
Głos kaprala Hiksiego zagłuszył nagle smart gun Sammaela, który zaczął ostrzeliwywać nadciągające hordy potworów. Wszyscy rzucili się do biegu.
- Tędy !! – wrzasnął Hiksi skręcając za róg.
Tuż za nim pobiegła szeregowa Randi, sanitariusz Majkel i szeregowy Quintoo. Ostatni był Le Mef, który zostawił z tyłu osłaniającego ich Sammaela i Miketa, który zamienił się z Quintoo. Nie była to jednak dobra zamiana, przynajmniej jeśli chodzi o Quintoo, gdyż po chwili został on zaatakowany przez jednego z obcych. Potwór rzucił się na niego z boku i momentalnie zadał kilka ciosów w głowę. Jego następnym celem miał być Miket, ale w porę zauważył on obcego i rozwalił mu głowę serią pocisków. Obcych było coraz więcej. Hiksi przyśpieszył, jednak zmniejszeni do liczby sześciu osób nie mieli zbyt wielkich szans na przetrwanie. Le Mef zaczął doganiać Hiksiego, kiedy nagle zza zakrętu wyskoczył wprost na niego APC. Delano w porę zahamował i pojazd zatrzymał się tuż przed nosem kaprala, który odetchnął z ulgą.
- Niech to szlag !! Już drugi raz dzisiaj...
Drzwi APC otworzyły się i ze środka wyjrzał sierżant Ciachson. Wtedy nadbiegły stada obcych ze wszystkich praktycznie stron. Przytomny Delano zaczął nawalać z wieżyczek pojazdu, jednak obcych było zbyt dużo i wiedział, że nie poradzi sobie ze wszystkimi. Postanowił więc wspomóc wpierw Sammaela i resztę wypuszczając z przedniego działa kilka konkretnych pocisków, które chwilowo dały marines szansę na dojście do APC. Z głównej wieżyczki uderzył z kolei na tyły pojazdu skutecznie eliminując pierwsze potwory. Pozostał jednak całkowicie nieosłonięty lewy bok pojazdu i już po chwili sierżant wraz z innymi ujrzeli zbliżające się w ich stronę xenomorphy. Ciachson wraz z najemnikami, Le Mefem oraz Hiksim i Randi, którzy zdążyli już dobiec, zaczęli nawalać w stronę wroga, jednak dwa obce zdołały się przedrzeć rozbijając szyki. Pierwszy wdarł się do pojazdu przecinając po drodze tętnicę sierżantowi, który padł na wznak blokując tym samym drzwi, zamykane przez Oghma. Krew wytrysnęła wprost na szeregową Randi, która przez moment była bezradna próbując zetrzeć to z twarzy. W jej kierunku szybko zbliżał się drugi obcy, którego zobaczyła w chwili, gdy tenże padł martwy. Było to dzieło smart guna Sammaela, który cmoknął do Randi w biegu. Ta uśmiechnęła się.
- Dzięki.
- Żaden problem. Oddasz w naturze. – odparł sprośnie uśmiechnięty Earl.
Tymczasem pierwszy obcy po wykończeniu Ciachsona dopadł Colabora, który dzielnie zaczął się bronić. Niestety popełnił jeden błąd, który kosztował go życie - strzelił w potwora z bliskiej odległości, co skończyło się nagłym opryskiem kwasu nie tylko jego, ale i wnętrza APC i ramienia Oghma, który chwilowo także wypadł z gry. Kilka urządzeń wraz z nadajnikiem w środku momentalnie poszło w cholerę, a resztki obcego wypaliły niewielką dziurę w podłodze, w którą wpadł Hiksi wskoczywczy do środka. Pomogła mu jednak Randi, która weszła tuż za nim. Do APC dostał się także Majkel, który od razu zabrał się za pomoc rannym, oraz Miket. Na zewnątrz zostali tylko Le Mef i Sammael, którym kończyła się właśnie amunicja. Na szczęście kończyły się już także i cele, gdyż Delano zdołał jednak wykończyć większość obcych – przynajmniej tymczasowo. Sammael zabił właśnie ostatniego potwora i tym samym opróżnił swój magazynek. Nastała krótka chwila ciszy, którą przerwał jęk Oghma i szum dropa, na którego dźwięk ożywili się wszyscy. Hiksi wyskoczył na zewnątrz i wyciągnął blokujące drzwi ciało sierżanta. Zabrał oczywiście wszystko, co uznał za przydatne, a potem zostawił ciało na zewnątrz. Tym czasem Le Mef i Sammael wypatrywali dropa. Kiedy jednak dostrzegli go ten uderzył o dach jednego z budynków kompleksu, po czym zaczął zawracać.
- Co jest ? – warknął Sammael.
Wszyscy spojrzeli w górę. Drop leciał zakosami i obniżał lot. Le Mef wraz z Hiksim pobiegli do przodu i rozrzucili dookoła race. Obaj zaczęli także machać na ostrzeżenie. Hiksi jako pierwszy pojął co za chwilę się stanie i odbiegł trochę w lewo. To samo chciał zrobić Le Mef, jednak w tym samym momencie z jednej z dziur budynku wyskoczyły dwa obce. Nie byłoby w tym żadnego problemu, gdyby nie to, że osobniki te były kilkakrotnie większe od pozostałych.
- Super ! – stwierdził Sammael – Co jeszcze ?
Gdy tylko to powiedział zza tych dużych xenomorphów wyskoczył jeszcze większy stwór, na widok którego Hiksi spanikował i, wystrzeliwując zupełnie na oślep kilka serii, rzucił się do ucieczki. Le Mef był w zasadzie bliski tego samego rozwiązania, jednak za bardzo zależało mu na promie i pozostał na miejscu. Ku zdziwieniu wszystkich udało mu się unieszkodliwić pierwszego z większych obcych, jednak kosztowało go to dwa ostatnie granaty. Wyrzucił więc bezużyteczny pulse rifle i zaczął dawać znaki dropowi. W chwili, kiedy drugi potwór był już na wyciągnięcie ręki, drop walnął w ziemię rozpryskując kaprala na szybie, a stwora pozbawiając wszystkich kończyń. Swój lot koszący zakończył na przeciwległym baraku, a wbił się w ziemię tak głęboko, że gdy opadł kurz, jego ogon dało się zobaczyć niemal w pozycji pionowej. Hiksi, który ledwo uciekł z życiem zakaszlał i podpełz bliżej APC. Wtedy stało się kilka rzeczy na raz. Na horyzoncie pojawiła się ostatnia grupka obcych, APC zaczął się palić, a największy potwór zbliżył się do nich pokazując się w całej okazałości. Dopiero teraz ujrzeli przed sobą olbrzymią koronę na głowie „superobcego”; okazałą szczękę z mnóstwem ostrych, jak brzytwa zębów; długi, ostro zakończony ogon, którym stwór wymachiwał na różne strony wydając przy tym przeraźliwy syk; ogromne łapska... Ogółem potwór był większy nawet od APC, w którym dotychczas czuli się bezpiecznie i bardziej przerażający niż wszystkie te xenomorphy, które zwalczali calutki dzień. Wszyscy momentalnie zastygli nie mając pomysłów, jak z tego wybrnąć. Jedynie Delano próbował jeszcze coś wymyśleć, jednak działka pojazdu były zbyt przegrzane, aby je wykorzystać. Wstał więc i podszedł do skrytki z bronią. W środku jedyną sprawną rzeczą okazał się miotacz ognia, więc Delano nie namyślając się długo postanowił zeń skorzystać. Chwycił broń i wybiegł na zewnątrz. Wtedy pozostali także się ruszyli, a Hiksi, jako najstarszy stopniem, zaczął wydawać stosowne rozkazy, po których Sammael zamienił się miejscami z Randi, a Majkel z Miketem. Także Oghm wstał i przygotował się do walki. Do walki przeciw obcym oczywiście, bo „tym dużym smokiem” – jak nazwał królową Sammael – zajął się sam Hiksi wraz z Delano. Na szczęście pierwsze dobiegły do nich xenomorphy w liczbie conajmniej 30 sztuk, jednak gotowi na wszystko marines szybko zredukowali ich zastępy. Po minucie walki obcych zostało z 15. Niestety amunicji też ubyło i żołnierze zmuszeni byli do bardziej wymyślnych rozwiązań. Pierwszy zaczął Oghm, który rzucił maczetą w najbliższego obcego rozłupując mu czaszkę na pół. W następnych dwóch rzucił granatem. To samo chciał uczynić z kolejną parą, jaką zauważył, jednak wtedy skoczył na niego inny obcy – z dachu pojazdu. Zibi Oghm wypuścił z rąk granat i w rezultacie zginął zarówno on, jak i trzech obcych, a Majkela wybuch odrzucił w głąb pojazdu. Na dziesiątkę obcych została ledwie trójka marines, w tym jeden bez broni. Randi dzielnie poradziła sobie z pierwszymi nacierającymi, a niewielką pomoc uzyskała od Miketa, który zabił dwóch xenomorphów ostatnimi nabojami, jakimi dysponował. W ten sam sposób skończyła Randi i wtedy wszyscy wyjęli mało przydatne (w obecnej sytuacji) noże i pistolety. Sammael chwycił broń nieprzytomnego Majkela i zamienił się z Miketem.
- Zabierz go stąd ! – odparł zimno i ruszył na obcych zamykając Miketa z Majkelem w środku pojazdu, który właśnie zaczął płonąć z tyłu.
Sammael wpakował cały magazynek z pistoletu w obcego, ratując tym samym Randi po raz drugi. Podbiegł do niej i oboje stanęli do siebie plecami.
- Dzięki. Ponownie. – powiedziała Randi i cmoknęła do Earla.
- Już mówiłem, oddasz. Ponownie. – odparł Sammael.
Szanse wyrównały się, gdyż przed nimi krążyło już tylko dwóch obcych.
- Masz coś jeszcze w zanadrzu ? – spytała Randi.
Sammael pokręcił głową i wyrzucając pistolet chwycił ją za rękę.
- A ty ?
Randi westchnęła i ścisnęła jego dłoń.
- Nie.
Earl Sammael wyciągnął z kieszeni niewielki granat. Spojrzał na obcych, po czym odbezpieczył granat i odwrócił się do Randi.
- Zawsze tego chciałem. – powiedział całując ją. Randi odwzajemniła pocałunek.
Gdy obcy rzucili się na nich granat wybuchł. Wybuchł także miotacz w rękach Delano, kiedy królowa po raz kolejny walnęła weń ogonem. Była cała poparzona, ale wciąż niebezpieczna, o czym przekonał się Hiksi rzucony przez nią na wrak dropshipa. Kapral zajęczał i chwycił się za tułów – miał połamane żebra. Królowa rzuciła się wpierw na Delano, którego w krótkim czasie zdołała rozedrzeć na pół. Z androida wylało się mnóstwo białej substancji, jego nogi rzucone zostały w ogień, który ogarnął APC, a tułów porzucony bezradnie. Zupełnie, jakby królowa chciała, aby przyglądał się reszcie zniszczenia. Odwróciła się w kierunku szczątek promu, jednak Hiksiego już tam nie było. „Superobcy”podszedł więc bliżej i wtedy Hiksi wyskoczył zza kadłuba strzelając ze wszystkiego, czym dysponował w głowę bestii. Królowa zapiszczała, a kwas z jej głowy polał się na wrak statku. Hiksi nie przestawał jednak strzelać i skończył dopiero wtedy, kiedy nie miał już czym. Królowa padła martwa na ziemię. Kapral podszedł bliżej i przekonał się czy naprawdę nie żyje. Wtedy pokazał jej pożegnalnego fucka, wyrzucił i tak już bezużyteczną broń i odetchnął. Był wykończony, więc usiadł w miejscu, w którym stał. Rozejrzał się spokojnie po horyzoncie. W tej chwili nie myślał praktycznie o kolegach, choć miał świadomość, że najprawdopodobniej został sam. Tak naprawdę to nie myślał o niczym – chciał tylko wrócić do domu. Nagle usłyszał kolejny syk, jednak inny od poprzednich. Pomimo ran wstał na tyle szybko, na ile mógł i wyciągnąwszy nóż zaczął się nerwowo rozglądać. Wtedy syk ustał i kapral usłyszał coś w rodzaju gnącego się metalu. Powoli spojrzał w górę i w tym samym momencie ujrzał spadający na niego ogon dropshipa, pod którym spoczął kilka sekund później.
W tym samym czasie Miket siedział zrezygnowany obok martwego Majkela, który, jak się okazało, nabił się głową na jeden z paneli w środku. Mikoszewski nie słyszał już nic, poza dogasającym ogniem i świstem wiatru na zewnątrz. Wyjął swoją nieśmiertelną zapalniczkę i zaczął się nią bawić. Znowu przymknął oczy. Leżał na plaży...
CDN... ____________________________________ - Hey, Mefisto, have you ever been mistaken for a Donald Duck ?
- No, have you ?
Ostatnio zmieniony przez Mefisto dnia 2004-09-01 12:38:34, w całości zmieniany 1 raz
|
|
2004-08-31 21:53:47
|
|
SAMMAEL
Not bad for a human
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-02-26
Posty: 1254
|
hehe przynajmniej ie uslyszałem - zawsze był z ciebie dupek gorman 
i miałem "najprzyjemniejszą" smierc  ____________________________________ Nie dyskutuj z idiotami, najpierw sprowadzą cię do swojego poziomu a potem pobiją doświadczeniem.
|
|
2004-08-31 23:20:26
|
|
Schamann
...but there are
|
First Sergeant
Dołączył: 2002-04-09
Posty: 262
|
a mam pytanie - co z porucznikiem Enderem? bo cosik go nie widzialem zeby przewijal sie w tekscie ostatnio....
Sammael: smierc miales fajna - duzo lepsza niz moja, nawet k...... jednego obcego nie utluklem, jesli nie liczyc Voytassa
ale milo bylo zagrac badguya, nawet w epizodzie
|
|
2004-09-01 10:18:24
|
|

Captain
Dołączył: 2003-01-25
Posty: 528
|
Ja przyczepie sie do jednego fragmentu:
"Vyso schował banknot do kieszeni i ruszył na swoje miejsce. Nagle poślizgnął się na Playboyu i uderzył głową o pulpit sterowniczy.
- Chryste – jęknął macając sobie głowę – Kto to tu położył ?
- Sorki. Siadaj już."
Ja bym za cholere Vysa nie przeprosiła...a jakby to nie mowiac .....przez gardło mi to nie przechodzi.....sorki
No a drugi rozdział ma wątek miłosny, he he ja powinnam tak zginąc...tz z Randi zważywszy na tego Playboya
|
|
2004-09-01 10:38:00
|
|
SAMMAEL
Not bad for a human
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-02-26
Posty: 1254
|
Vas, mam lepszą propozycje - Powinniśmy zginąć w trójke , w sumie to nawet nie zginąc, można by załozyć ze Obcy zaciekawili się sceną i dali rozwalić się Hiksowi. My w tym czasie.....  ____________________________________ Nie dyskutuj z idiotami, najpierw sprowadzą cię do swojego poziomu a potem pobiją doświadczeniem.
|
|
2004-09-01 11:21:42
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 1252
|
Schamann napisał: | a mam pytanie - co z porucznikiem Enderem? bo cosik go nie widzialem zeby przewijal sie w tekscie ostatnio.... |
a kto powiedział, że to już koniec ? :> ____________________________________ - Hey, Mefisto, have you ever been mistaken for a Donald Duck ?
- No, have you ?
|
|
2004-09-01 12:35:13
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 1252
|
J.Vasquez napisał: | Ja przyczepie sie do jednego fragmentu:
"Vyso schował banknot do kieszeni i ruszył na swoje miejsce. Nagle poślizgnął się na Playboyu i uderzył głową o pulpit sterowniczy.
- Chryste – jęknął macając sobie głowę – Kto to tu położył ?
- Sorki. Siadaj już."
Ja bym za cholere Vysa nie przeprosiła...a jakby to nie mowiac .....przez gardło mi to nie przechodzi.....sorki  |
ok, zmiany zostały uwzględnione  ____________________________________ - Hey, Mefisto, have you ever been mistaken for a Donald Duck ?
- No, have you ?
|
|
2004-09-01 12:37:52
|
|
Schamann
...but there are
|
First Sergeant
Dołączył: 2002-04-09
Posty: 262
|
Mefisto napisał: | Schamann napisał: | a mam pytanie - co z porucznikiem Enderem? bo cosik go nie widzialem zeby przewijal sie w tekscie ostatnio.... |
a kto powiedział, że to już koniec ? :> |
ino ostatnio to on byl w srodku tego APC'a co to sie właśnie pali
|
|
2004-09-01 13:10:31
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 1252
|
Schamann napisał: | ino ostatnio to on byl w srodku tego APC'a co to sie właśnie pali  |
Endera zostawiłem sobie na deser  ____________________________________ - Hey, Mefisto, have you ever been mistaken for a Donald Duck ?
- No, have you ?
|
|
2004-09-01 13:29:37
|
|

Captain
Dołączył: 2003-01-25
Posty: 528
|
Dzięki Mefi za zmiene, od razu czuje sie lepiej
A Sammaelowi radze zainwestować w gumowa lalke, facet ma za duże potrzeby
|
|
2004-09-01 15:29:46
|
|
SAMMAEL
Not bad for a human
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2003-02-26
Posty: 1254
|
Ja ma potrzeby, mazenia i chęci
mam też piwo wiec niewiasty nie mają się czego obawiać  ____________________________________ Nie dyskutuj z idiotami, najpierw sprowadzą cię do swojego poziomu a potem pobiją doświadczeniem.
|
|
2004-09-01 16:18:39
|
|
Cannon fodder
Dołączył: 2004-08-27
Posty: 3
|
- Tak ! – warnął stojący tuż obok szeregowy John Turecky.
biegnący z boku John Turecki wyleciał w powietrze jak z procy, paląc się przy tym i wrzeszcząc
malownicza smierc
i mialem nawet kwestie
dzieki MeFF, to nawet lepiej niz Wierzbowski
|
|
2004-09-01 17:59:15
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2004-09-02
Posty: 1393
|
Hehehe niezłe , ale jeśli mogę się przyczepić to dziwnie brzmi stwierdzenie w IV częśći (początek): "przewrócił się i upadł" hmmm... to wychodzi na to, że wpierw się przewrócił, po czym leżąc upadł co sprawiło, że wyszedł na pozycję stojącą ?
Opowiadanie porządne trza przyznać, podoba mi się .
|
|
2004-09-02 04:15:51
|
|

Lieutenant Colonel
Dołączył: 2002-09-08
Posty: 1252
|
heh
dzięki - już poprawiłem, bo faktycznie głupia literówka  ____________________________________ - Hey, Mefisto, have you ever been mistaken for a Donald Duck ?
- No, have you ?
|
|
2004-09-02 16:07:19
|
|
|
|