Autor |
Temat: Metro 2033: Alien - The God of the Dark |

Corporal
Dołączył: 2010-03-28
Posty: 79
|
TrapsMaster napisał: | Jesteś żołnierzem? |
Spędziłem w MONie trochę czasu widząc i robiąc dużo więcej niż zakłada program służby zasadniczej...
|
|
2012-01-29 21:57:44
|
|

Second Lieutenant
Dołączył: 2011-08-08
Posty: 325
|
Władimir zeskoczył z peronu na tory. Zdjął „kałacha” z ramienia i ruszył w stronę tunelu.
- Ej, Sunajow, co robisz? – krzyknął Józef, ruszając za kolegą – Tamten koleś pewnie krzyknął, bo zobaczył spasionego szczura albo padlinożercę umazanego krwią.
- Trzeba sprawdzić. To przedśmiertny krzyk – odparł lakonicznie Władimir, włączając latarkę.
- Człowieku, przecież w tym tunelu przez dwadzieścia lat nie widziano niczego groźnego!
- Właśnie. Tym bardziej.
Józef czasami nie rozumiał, o co chodzi temu mężczyźnie - zbyt oszczędnie się wyrażał. Z głośnym westchnieniem wszedł do tunelu, ponieważ na stacji nie działo się nic godnego uwagi. Ostatnim ciekawym wydarzeniem była bijatyka pomiędzy czterema pijakami ponad tydzień temu. „Trzeba opuścić Kurską” – stwierdził Józef, ziewając. „Tylko sprawdzę, co za stwora zobaczył ten koleś, wrócę po rzeczy i idę”.
Na stacji panował spokój. Gdy kwadrans temu usłyszano głośny krzyk z tunelu, wszyscy zamarli. Cienie nagle zaczęły obserwować ludzi, zrobiło się zimno. Znaczna część mieszkańców pierwszy raz słyszała taki wrzask. Trwało to jakąś minutę, dopóki jakaś kobieta nie wybuchła śmiechem. Przypomniała sobie, jak to kilka miesięcy temu jej brat zmobilizował całą Ryżską, bo zobaczył małego psa, którego wziął za mutanta. Atmosfera bardzo szybko się rozluźniła, ludzie wrócili do swoich spraw.
Józef omal nie przewrócił się z wrażenia, gdy zupełnie niespodziewanie poczuł strach tunelu. Popatrzył ze zdumieniem na kolegę. Ten pokiwał głową, po czym szczęknął bezpiecznikiem. Jego towarzysz nie miał broni, ponieważ nie przyszło mu do głowy, że przyda mu się w tym miejscu. Józef z lękiem rozglądał się po ścianach
i suficie, krocząc tuż za Władimirem. Nawet nie zdążył się porządnie przestraszyć, gdy spostrzegł… latarkę leżącą na torach. Ostrożnie ją podniósł. Cholera. Ma na sobie ślady krwi - obejrzał tunel - Tak samo zresztą jak podłoże i ściany… Mężczyzną wstrząsnął dreszcz. Źle się dzieje w metrze, skoro nawet tutaj nie można czuć się bezpiecznie.
- Chodźmy stąd, do cholery. To coś może nadal tutaj być – szepnął do Sunajowa, ocierając pot z czoła. Ten odparł „Zaraz” i błysnął latarką w otwór wentylacyjny. Refleks światła. „Co do…”
Zanim skończył zdanie w myślach zdążył puścić serię. Głośne strzały raz na zawsze przekreśliły spokój panujący w tunelu. Miało się wręcz wrażenie, że od tego najgłośniejszego dźwięku, jaki kiedykolwiek tutaj słyszano, ziemia zadrżała. Echo zdawało się nigdy nie kończyć. Władimir zmienił magazynek. Cisza. Oniemiały Józef stał bez ruchu. Minutę. Dwie. Napięcie nie opadało ani na sekundę. Kumulowało się. Ledwo się wręcz mieściło w tym ciasnym świecie. I wtedy nastąpiła jego eksplozja.
Stwory zaczęły wyłazić. W jednej sekundzie się od nich zaroiło. Zagrzmiały kolejne serie oraz żałosne piski.
- Biegnij na stację po pomoc! Natychmiast! Zatrzymam je! – krzyknął Sunajow ze wszystkich sił, zabijając kolejne dwa potwory. Kurde. Znowu zmiana magazynku. Za wolno, za wolno! Użył granatnika. Eksplozja. Kolejne piski. To nie wystarcza. Teraz już niemalże biegł do tyłu, cały czas ostrzeliwując potwory. Nie miał nawet sekundy, żeby się obejrzeć. Potknął się o szynę i runął na ziemię. Ponad dwumetrowy skok. Stworzenie wylądowało na Sunajowie. Cholera! Uderzył je kilkukrotnie kolbą w głowę. Nacisk zelżał. Spróbował się wydostać, lecz pojawiło się kolejne. I jeszcze jedno. I następne. Za dużo. „Nie dostaniecie mnie, bydlaki. Hasta la vista.”. Mężczyzna wolną ręką siegnął do kieszeni. Wymacał granat. Przeszywający ból w nodze. I w drugiej ręce. „Gryzą, dziady” Podniósł dłoń do ust. Zębami wyrwał zawleczkę. Pa, pa. W tym momencie leżący na nim stwór dostał kilka pocisków w głowę. Ale było już za późno. Granat eksplodował, zginęło parę potworów. Chwilę po niej nastąpiło jeszcze kilka jednoczesnych serii i po minucie zrobiło się cicho
Zaraz po krzyku Władimira Józef na łeb, na szyję rzucił się w stronę Kurskiej. Za sobą słyszał jeszcze strzały kolegi, które brzmiały jak rozpaczliwe krzyki. „Uratuję cię. Trzymaj się, stary! Jeszcze pokażę tym bydlakom.” Zanim zdążył dobiec do stacji, zobaczył grupę ludzi biegnących w jego stronę. Wśród nich był jego przyjaciel Aleksiej.
- Wiedziałem! Łap tu swojego kałacha! – Rzucił mu broń i pobiegli w stronę walczącego Sunajowa. Nagle strzały się urwały i nastąpiła umiarkowana cisza przerywana rykami potworów. „Tylko nie to!” Po chwili oddział dotarł na miejsce. Józef wpakował mutantowi leżącemu na koledze kilka pocisków w głowę, ale było już za późno. Nastąpiła eksplozja.
Kilka minut po zakończeniu walk mężczyzna z westchnieniem i ze łzami w oczach podszedł do miejsca, gdzie Władimira rozerwało na strzępy. Ze złością rzucił pustym magazynkiem w leżącego najbliżej stwora.
- Kiedyś ludzie bohatersko ginęli na polu bitwy, z bronią w ręku powstrzymując wroga. A teraz… teraz się, kurwa, wysadzamy granatami pod naporem potworów jak z kiepskiego filmu science fiction. Pieprzone metro. Do tego zabiły go Merfuki, nie wytrzymam!
Merfuki to średniej wielkości sześcionogie drapieżniki o niebieskiej, połyskującej skórze. Posiadają dwie pary oczu, a każde z nich inaczej odbiera otoczenie. Jedno działa podobnie jak oko muchy, a inne widzi jakby przez noktowizor. Ich paszcza wypełniona jest tylko kilkunastoma ostrymi zębami. Nie są zbyt groźne dla ludzi, trzech stalkerów jest w stanie wygrać z setką tych stworzeń. Niestety, Sumajowi nikt nie pomagał, więc nie miał zbyt dużych szans na przeżycie.
Józef ponownie westchnął ciężko, gdy usłyszał głos Aleksieja:
- A co, jeśli z tych tuneli wentylacyjnych wyjdzie coś groźniejszego? Przecież nie mamy kasy na trzymanie posterunków z cekaemami. Poza tym na Kurskiej nie ma władzy. Kto by tego dopilnował. Co mamy teraz zrobić? Gówniana sytuacja...
!Zapoznać się z poniższym zdaniem dopiero po przeczytaniu kolejnej części opowiadania!
Przyznać się? Kto zdziwił się, że to nie te potwory ich zaatakowały?  ____________________________________
|
|
2012-01-30 20:36:55
|
|

Second Lieutenant
Dołączył: 2011-08-08
Posty: 325
|
Proszę napisać mi, czy ta rozmowa Was nie nudzi, wtedy postaram się ją zmienić!
Pięćdziesięcioletni mężczyzna stał na środku peronu i nerwowo rozglądał się po stacji, co chwilę patrząc na zegarek. Przewijały się tędy setki ludzi; wypatrzeć bratanka spośród tego tłumu nie było łatwe. Rozpogodził się dopiero po kilku minutach, gdy zobaczył znajomą twarz.
- Dymitr! Tutaj! – zawołał.
- Witaj, wujku! – powiedział stalker i mężczyźni padli sobie w ramiona.
- Oj, Dymitr, ja cię chyba ze trzy miesiące nie widziałem. Bałem się, że stało ci się coś na powierzchni.
- Jak widzisz, jakoś jeszcze żyję. Ale powiem szczerze… - Starszy mężczyzna przerwał mu, pokręcił głową i odrzekł:
- Tutaj nic nie słychać. Porozmawiamy u mnie w mieszkaniu, zaparzę herbatę z WOGN-u.
Pomieszczenia mieszkalne urządzone były pomiędzy arkadami. Dymitr wytarł buty przed otwarciem drzwi, po czym wszedł do środka. U większości mieszkańców metra takie czynności przypominały o spokojnym życiu przed Katastrofą… były miłe. Stalkerom zaś stawał przed oczami widok poniszczonych budynków oraz mutantów swobodnie biegających po mieszkaniach. „Cóż, skrzywienie zawodowe.”
- No mów, co się tym razem wydarzyło? – spytał wujek, gdy Dymitr usiadł przy niewielkim stole.
- Wysłano mnie na misję patrolową, miałem sprawdzić, w których budynkach znajduje się nieprzeterminowane jedzenie, woda oraz przydatne przedmioty. Trzy dni później mieliśmy tam iść w sześciu i zabrać, co się tylko da.
- Wysłali cię samego? – zapytał mężczyzna z niedowierzaniem, parząc „herbatę”. Tym słowem umownie nazywano napar z grzybów.
- Miał pomagać mi jeden doświadczony kolega, ale tuż przed wyjściem zachorował. Poza tym znaczna część stalkerów została wysłana w celu wejścia od góry na Arbacką i Smoleńską. Słyszałeś, ostatnio szły stamtąd takie fale mutantów, że ledwo nadążali z naciskaniem spustu. Moi koledzy zaszli je od tyłu i ten sposób na razie nie grozi nam stamtąd niebezpieczeństwo. – Westchnął – Niestety, zginęło ich sześciu z siedemnastu wysłanych.
- Wielka szkoda… Ale co się tobie przytrafiło?
Dymitr opowiedział o swoim spotkaniu z dziwnym stworzeniem, o którego na próżno szukać w podręczniku stalkera.
- Bardzo zdziwiło mnie to, że taki mały… hmmm… pająk, zaatakował coś większego od niego. I to chyba kilkanaście razy większe! Przecież nie miał ani szczęk, ani kolców… znaczy miał jakieś pazury, ale mógłby mnie nimi co najwyżej podrapać. Taki trochę nieprzystosowany do środowiska. Dziwne, co? Najbardziej zastanawia mnie jednak, dlaczego wykluł się, kiedy wszedłem do pokoju. Tak jakby było to zamierzone… Jakby to jajo myślało… - Zmienił pozycję na krześle i kontynuował - Poza tym, co to za gatunek, który zostawia jajo bez opieki, a nie zajmuje się nim w gnieździe? Przecież jak znajdzie je taki Włóczęga, to wsunie w całości! Nie wiem, dlaczego, ale boję się. Co mnie obchodzi jakiś-tam dziwny stwór, którego łatwo zabić. Jednak coś mi w tej sprawie nie gra…
- Mówiłeś, że mały. Może to larwa? – powiedział zaciekawiony pięćdziesięciolatek. Był znudzony, codziennie słysząc jakieś plotki z metra. Nareszcie ma informacje z pierwszej ręki. I do tego dotyczą one jego dawnej pasji, biologii.
- Kto wie, ale nadal nie wyjaśnia to faktu, po co mnie zaatakował.
- Wspominałeś coś o ogonie…
- A, faktycznie. Miał krótki, giętki ogon. Ale po co mu takie coś? Co najwyżej do duszenia… - Nagle popatrzył na wujka ze zrozumieniem – Jak się teraz nad tym zastanawiam, to on dwa razy próbował mi wskoczyć na twarz! A te jego nogi…
- Odnóża – poprawił wujek. Dymitr westchnął i kontynuował:
- A te jego odnóża wyglądały, jakby służyły do owijania czy przytrzymywania czegoś. Tak, to chyba jakiś głowo…łap. Czy jakoś tak.
- Nie lepiej twarzołap? Jak dla mnie brzmi lepiej. Poczekaj, coś mi się przypomniało - z tego, co mówiłeś wcześniej wynika, że on nie ma paszczy, tylko jakąś rurkę. To jak to coś je? Owadów i innych takich już nie ma, więc nie widzę sensu istnienia kolejnego mrówkojada. – Dymitr nie za bardzo rozumiał to, co mówił do niego wujek, ale chyba wiedział, do czego ten zmierza – Wiesz, że to jajo mogło tam stać jeszcze przed Katastrofą?
- Jeżeli dobrze pamiętam, wtedy nie istniały takie pająki? – spytał stalker bez przekonania.
- Zgadza się. Ale przychodzi Ci do głowy bardziej prawdopodobne rozwiązanie? – odparł starszy mężczyzna
z błyskiem w oczach, kręcąc z niedowierzaniem głową – Być może odkryłeś jakieś stworzenie, które istniało jeszcze w dawnych czasach i czekało na ukazanie światu. Może jesteśmy na tropie jakiejś wielkiej tajemnicy! Będziemy sławni i… - wujek Dymitra zrobił pauzę, westchnął ciężko; błysk w jego oczach zniknął. Nagle postarzał się o dwadzieścia lat – Nie. Nie będziemy sławni. Ta tajemnica jest teraz dla ludzi bezwartościowa. Ech… stare, dobre czasy… Nieważne. Tak czy siak, taka wersja byłaby ci na rękę – Uśmiechnął się smutno - Inaczej matka tego stworzenia mogłaby wpaść w szał po jego śmierci i zrobić wszystko, by cię znaleźć.
- Czy ja wiem… Jak dla mnie to zbyt nieprawdopodobne. Poza tym to… ten pająk nie wydaję mi się naprawdę groźnym przeciwnikiem. Wtedy tak mnie wystraszył, bo w ogóle się nie spodziewałem jego natychmiastowego ataku. Łatwo go zabić.
- Niedocenianie przeciwnika to duży błąd – powiedział pięćdziesięciolatek.
- Zgadza się, ale… - Stalker urwał, przypominając sobie coś jeszcze – Właśnie! Zapomniałem ci powiedzieć. Kiedy zginął i spadł na ziemię, dywan wokół niego zaczął dymić.
Wujek Dymitra wypluł herbatę, którą miał w ustach. Zdumiony stalker odsunął się od plamy napoju na stole.
- Dymić? Wiesz, co to znaczy? – Nie czekając na odpowiedź dodał: – To znaczy, że jego krew jest silnie żrąca! Na przykład ma w sobie kwas. I to nie jest groźny przeciwnik?
Na chwilę zapanowała cisza.
- Im dłużej z tobą rozmawiam, tym większe mam wrażenie, że w Moskwie dzieje się coś dziwnego… Jeszcze dziwniejszego, niż działo się przez ostatnie dwadzieścia lat – Dymitr poruszył się niespokojnie na krześle – Chyba niedługo będziemy mieli do czynienia z czymś gorszym niż dotychczas… Może niepotrzebnie panikuję, ale sytuacja staje się naprawdę napięta.
- Nie rozumiem cię – Pięćdziesięciolatek pokręcił głową – Najpierw w ogóle nie boisz się tego stworzenia, a gdy wspominam o kwasie, nagle mówisz o napiętej sytuacji – Podniósł szmatkę i zaczął wycierać stół z płynu – Nie oblałem cię herbatą? – spytał; stalker odparł, że nie.
- Mój kolega kilka dni temu mówił o tym, jak zobaczył ciało Tyranozaura – Starszy mężczyzna spojrzał na niego ze zdziwieniem - Tak nazywamy takiego dosyć dużego bydlaka, którego cholernie ciężko zabić. Chociaż z tego, co widziałem w książkach, tyranozaury były o wiele większe… Nieważne. Zobaczył jego ciało. Nie byłoby to dziwne, gdyby nie to, że było rozszarpane. Wielkie kawały mięsa leżały na dwudziestometrowym odcinku ulicy! Natychmiast się stamtąd wycofał, żeby nie natrafić na mutanty zwabione zapachem mięsa. Zanim jednak to zrobił, zobaczył, że wszędzie są jakieś wypalone dziury w ziemi i ścianach. Mówił, że to kwas. Nie wiem, czym jest kwas i dlatego nie skojarzyłem tych rzeczy…
- Czyli prawdopodobnie takie małe stworzenie było w stanie zabić Tyranozaura? – zdumiał się wujek Dymitra.
- I właśnie to jest najstraszniejsze… - westchnął stalker. ____________________________________
Ostatnio zmieniony przez TrapsMaster dnia 2012-02-11 22:27:52, w całości zmieniany 1 raz
|
|
2012-02-11 21:27:51
|
|

Corporal
Dołączył: 2010-03-28
Posty: 79
|
Jest dobrze według mnie. Nie nudzi, widać że chłopy bystre i postacie mają potencjał. Mi się podoba
Pisz dalej
|
|
2012-02-11 21:47:11
|
|

Second Lieutenant
Dołączył: 2011-08-08
Posty: 325
|
Jestem ciekaw, jak spodoba Wam, jak wpadną na nazwę "Xenomorph". Nie będzie super oryginalne, ale postaram się, żeby było fajne . ____________________________________
|
|
2012-02-12 15:59:33
|
|

Corporal
Dołączył: 2010-03-28
Posty: 79
|
Po mojemu nie muszą nazywać ich po "imieniu" i tak będzie wiadomo o co chodzi a robale czy tam inne potwory też brzmi dobrze
|
|
2012-02-12 22:26:21
|
|

Second Lieutenant
Dołączył: 2011-08-08
Posty: 325
|
Postanowiłem, że opowiadanie będzie przeplatane fragmentami ze stylem z pierwszych akapitów. Jak się podoba? Robi chociażby najmniejsze wrażenie?
Myślisz sobie. „Jestem ważny. Będę wielki. Sławny!”. Marzenia. Się nie spełnią. Metro. Wojna. Mutanty. Ciemność. Strach. Wściekłość. Miłość. Zazdrość. Przyjaźń. Władza. Właśnie to. Zajmie. Całe twoje życie. Nawet. Się nie obejrzysz. Umrzesz. Tak było. Zawsze. I nigdy. To się nie zmieni. Staniesz się. Nawozem. Koniec. Nicość. Nikt. Cię nie zapamięta. Byłeś kimś wyjątkowym. Jak każdy. Zrobiłeś wiele dobrego i wiele złego. Jak każdy. Miałeś problemy. Jak każdy. Żyłeś nadzieją. Jak każdy. Dorastałeś. Jak każdy. Nie zdążyłeś się obejrzeć. Jesteś staruszkiem. Jak każdy. Nagle stałeś się. Bardziej wierzący. Jak każdy. Umarłeś. Jak każdy. Zostałeś zapomniany. Jak każdy. Twoje życie. Było. Zupełnie niepowtarzalne. Jak każde inne. Wielki oryginał. Jak każdy inny. Jesteś niczym. Jednym spośród wielu. Tylko i wyłącznie. Cztery kończyny, głowa. Ciekawa budowa. Gigantyczne ego. Koniec? Nie. Jeszcze jedna sprawa. Jesteś smaczny. Zdrowy. Masz w sobie. Pełno wartości odżywczych. Możesz się przydać. Pokaż, człowieku. Ostatniej nocy swojego życia. Że jesteś przyjazny. Naturze. Stworzonej przez ciebie. Boże, daj ciało swoje. I krew swą. By twojemu tworowi. Żyło się lepiej. Oby twoje poświęcenie. Zostało docenione.
Przegrałeś. ____________________________________
|
|
2012-02-15 21:31:51
|
|
|
|