Wspólne forum dyskusyjne stron:
www.aliens.ibt.pl
aliens.g4sa.net
www.fiorina.prv.pl

| PROFIL | REJESTRACJA | LOGOWANIE | SZUKAJ | TEMATY | UŻYTKOWNICY | PRYWATNE WIADOMOŚCI |
<< Poprzedni temat :: Nastepny temat >>   Strona: Poprzednia  1, 2 Tematy    Napisz nowy temat    Odpowiedz do tematu
Autor Temat: PROMETEUSZ - mój scenariusz
Zoltan Keresz
Nope.



Second Lieutenant
Dołączył: 2008-01-24
Posty: 339



@TrapsMaster

Poprawione, mam nadzieję, że teraz wygląda to lepiej.
____________________________________
Some men just want to watch the world burn.
2012-11-26 17:27:30
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Dwudyszny Odpowiedz z cytatem
Zoltan Keresz
Nope.



Second Lieutenant
Dołączył: 2008-01-24
Posty: 339



Prometeusz 4,5 godziny później. Ludzie ze zwiadu, zdążyli się wykąpać i zjeść kolację. Vickers zaleciła im napisać wstępne raporty nt. eksportacji obcego kompleksu.


Wnętrze kajuty Shaw. Profesor archeologii siedzi po turecku na łóżku. Ma na nosie okulary do czytania. Przegląda zgromadzone materiały, zdjęcia z wewnątrz obcej struktury, dane środowiskowe. Nagle słyszy pukanie do drzwi.

Shaw:

-Proszę!

Drzwi otwierają i staje w nich Holloway. Ma ze sobą jakąś reklamówkę.

Holloway:

-Profesor Shaw, czy nie przeszkadzam?

Shaw:

-Nie i proszę mów mi Elizabeth.

Holloway wchodzi, Shaw wskazuje mu krzesło obok stolika.

Shaw:

-Dziękuje, że mnie poparłeś wtedy w transporterze.

Holloway (siadając):

-Och to nic.

Holloway wyjmuje z reklamówki butelkę czerwonego wina.

Holloway:

-Wiem, że jeszcze nie spotkaliśmy żadnych przedstawicieli obcej cywilizacji, ale mimo wszystko uważam nasz pierwszy dzień na LV-223 za więcej niż udany.

Shaw:

-Nie jestem do końca usatysfakcjonowana tym co spotkaliśmy, ale co tam.
Uśmiecha się, wstaje i siada na drugim krześle obok stolika. Holloway w między czasie otwiera wino i rozlewa do kieliszków.

Holloway (wznosi toast):

-Za braci w rozumie gdziekolwiek teraz są.

Shaw (stukając w kieliszek Holloway-a):

Następuje chwila ciszy w której dwójka naukowców, pije patrząc sobie w oczy.

Shaw:

-O czym chciałeś ze mną porozmawiać Charlie?

Holloway (patrząc w kieliszek):

-Elizabeth, potrzebuję opinii humanisty.

-Jak myślisz czego możemy spodziewać się po twórcach tej budowli? To znaczy, gdy ich spotkamy?

Shaw:

-To dość trudne pytanie i odpowiem ci na nie połowicznie.

Shaw wypija do końca wino w kieliszku.

Shaw:

-Z jednej strony panicznie boimy się obcych i nie mam tu na myśli tylko kosmitów. Kontakty cywilizacji Mezoameryki z europejczykami skończyły się upadkiem i krwawym podbojem tych pierwszych. Nie wiemy, czego można się spodziewać po gwiezdnej cywilizacji, dlatego zawsze będziemy ją oceniać według ludzkich kryteriów. Mamy obawy że nie docenią naszego rozumu i potraktują nas jak istoty prymitywne z którymi nie warto się rozmawiać, albo, że ich technologia wprowadzi chaos polityczny i spowoduje napięcia społeczno-gospodarcze. Nie wspominając już o religijnych.

Holloway wypija swój kieliszek do dna i nalewa Shaw i sobie.

Shaw (popijając):

-Z drugiej strony dążyliśmy do kontaktu z inteligencją pozaziemską od początków ery radiowej. Programy CETI i SETI nieustannie przeczesywały każdy skrawek nieba w poszukiwaniu wiadomości od E.T. Setki, jeżeli nie tysiące roboczych godzin wyczekiwania na tej jeden sygnał, dzięki któremu opuści nas ta przerażająca myśl, iż jesteśmy sami we Wszechświecie. Jeden sygnał, który napełni ludzkie serca nadzieją. Nie wiemy czego spodziewać się po obcych, ale pragnienie kontaktu przezwyciężenia zdrowy rozsądek.

Shaw (kontyując):

-Nigdy nie pozbędziemy się naszego dziedzictwa, zawsze będziemy skażeni antropocentrycznym szowinizmem. Nawet Dawid.

Holloway:

-A dlaczego stwierdziłaś, że płaskorzeźba na którą natknęliśmy się we wnętrzu tej piramidy, może mieć charakter religijny?

Shaw (po chwili namysłu):

-Zaawansowana technologia nie wyklucza wierzeń religijnego typu. Ludzkie piramidy tak samo nie wyjawiłyby gościom z innych światów swego przeznaczenia, jak gotyckie katedry. Fizyka nie unicestwia metafizyki całkowicie. By dotrzeć do wspólnoty zamierzeń ludzi różnych ziemskich kultur i epok, trzeba przynajmniej wiedzieć, że materialny byt nigdzie nie był uznawany za wszystko, co, w pełni zaspokaja egzystencję. Nauka i technologia ma zawsze cel pozatechnologiczny. A kiedy sfera sacrum znika, powstającą w kulturze dziurę musi coś wypełnić. Dlatego też, w drugiej połowie XX wieku powstał Kościół Scjentologiczny oraz ruch New Age.

Holloway (zamyślony):

-Może nie dowiemy się od obcych niczego, czego sami byśmy nie wiedzieli?

Shaw:

-Może. Możliwe jest także, że ich kultura będzie tak odmienna od naszej, iż nigdy nie dojdzie do pełnego kontaktu. Niemniej jednak mam nadzieję, że odpowiedziałam, na część pytań które cię gnębiły. (uśmiecha się)

Holloway:

-Tak, dziękuje.

Shaw:

-Może zmienimy temat?

Holloway:

-Oczywiście, jak sobie życzysz.

Shaw:

-Czy było ci ciężko dorastać bez rodziców?

Holloway:

-(wzdycha) Byłem zbyt mały by ich pamiętać, miałem zaledwie roczek gdy rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Po ich śmierci, zaopiekowali się mną dziadkowie ze strony matki. Otoczyli mnie opieką, troskliwością i dali mi miłość. Mimo ich starań wyrosłem na samotnika choć lubiłem naukę i dobrze się uczyłem. Bez problemu dostałem się na MIT i uzyskałem dwa doktoraty.

Holloway:

-A jaka jest Twoja historia?

Shaw:

-Gdy miałam 9 lat mój ojciec porzucił dla innej kobiety moją matkę i mnie. Bardzo go kochałam i wiem, że on kochał mnie. Nazywał mnie swoją iskiereczką. Opowiadał mi przed snem historię o rycerzach i królewnach. Zaraził pasją do historii, sztuki, teatru. Może dlatego poszłam na archeologię.

W głosie Shaw słychać smutek i tęsknotę.

Shaw:

-Jednak nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego to zrobił, dlaczego zostawił swoją małą córeczkę… Nigdy się z tym nie pogodziłam i desperacko próbowałam pozostać z nim w kontakcie. Pisałam listy, nawet te papierowe, ale nigdy na żaden nie odpowiedział. Nigdy…

Holloway całuje Shaw w usta. Oboje są zaskoczeni. On swoją śmiałością, ona, że mu na to pozwoliła.

Przez krótką chwilę milczą.

Holloway:

-Przepraszam.

Shaw:

-Nie, to nic… to ja zaczęłam.

Holloway:

-Jesteśmy tak daleko od domu, na zapomnianym przez Boga księżycu, zatem takie wyprawy czasami zbliżają ludzi i…

Shaw:

-W porządku (uśmiecha się). Myślałam, że jesteś bardziej nieśmiały. (kładzie mu swoją dłoń na jego)

Holloway (również się uśmiecha):

-Tak, to wszystko przez te dobre stopnie w liceum.

Obydwoje wybuchają śmiechem.

Shaw:

-Dziękuje za wino Charlie, ale muszę dokończyć raport dla Vickers.

Holloway:

-Rozumiem, widzimy się zatem na naradzie.

Shaw:

-Ok.

Holloway wychodzi. Mijają 2 godziny. Zostaje zwołana narada w centrum dowodzenia. W Sali znajdują się Vickers, Dawid, Shaw, Holloway, Millburn i Finield oraz kapitan Janek.

Na holograficznym ekranie widać zdjęcia i filmy zebrane przez zwiad.

Fifield:

-Kończąc mój raport mogę stwierdzić, iż na podstawie zebranego materiału geologicznego, pęknięcie na wejściu do obcego kompleksu, nastąpiło w wyniku naturalnej katastrofy ekologicznej, plus minus 10 tysięcy lat temu.

Millburn:

-Próbki gleby wykazały obecność prymitywnych mikroorganizmów. Dalsza analiza genetyczna w toku.

Holloway:

-Swój raport przedstawiłem w formie elektronicznej. Uważam, że dalsza eksploracja tej budowli przyniesie więcej odpowiedzi na temat technologii użytej do jej wzniesienia.

Shaw:

-Nie mam nic do dodania. Mam zbyt mało danych archeologicznych, musimy dowiedzieć się więcej.

Dawid:

-Zgadzam się z profesor Shaw. Potrzebujemy więcej czasu by określić charakter obcej cywilizacji.

Janek:

-Dawid (sztucznie kaszle) ekhm… dobrze mówi.

Vicers:

-Dobrze, pojedziecie dwoma transporterami z zapasami tlenu i prowiantu. Rozbijecie tymczasowy obóz w środku budowli. Dostaniecie dwóch dodatkowych ludzi do ochrony. Przez najbliższe 36 godzin będziecie zdani na siebie. Ufam w wasz profesjonalizm. Życzę wam owocnych znalezisk. To wszystko.

Zebrani opuszczają centrum dowodzenia i kierują się do hangaru. Zakładają kombinezony i ładują dodatkowy sprzęt do transporterów. Po około 80 minutach transportery wyruszają.


Mostek Prometeusza, pięć godzin później. Burza na dobrze rozszalała się na niebie LV-223. Pioruny uderzają raz po raz w grunt. W środku statku, na fotelu kapitana siedzi Janek trzymając nogi na pulpicie sterowniczym, popijając przy tym drinka i zagryzając orzeszkami ziemnymi. Słucha muzyki klasycznej – z głośników rozbrzmiewa kanon D-dur Pachelbela w wykonaniu I Solisti Italiani. Kapitan rozkoszuje się muzyką i alkoholem który rozgrzewa go od wewnątrz. Filozoficznie obserwuje na burzową pogodę przez kokpit, kiwając przy tym głową w rytm muzyki.

Nagle odzywa się pikanie radaru. Janek z nonszalancją wrzuca wskazania
radaru na główny monitor.

Janek:

-Co do jasnej ciasnej… Kurwa! (momentalnie zrzuca nogi na podłogę i włącza intercom)

Janek:

-Vickers gdzie jesteś?! Zapierdalaj na mostek w tej chwili!

Vicers (przez intercom):

-Kapitanie Janek, właśnie biorę prysznic. Co się stało?

Janek:

-Mamy kontakt na radarze!


Obóz wewnątrz obcej budowli. Cały sprzęt środowiskowy został wypakowany i rozłożony. Android Dawid rozmawia z najemnikiem WY. Nagle odzywa się radio.

Głos z radia:

-Z…d…z...g…ć...ę…r.

Dawid:

-Łączność jest zakłócona przez wyładowania atmosferyczne. Prometeusz, powtórzcie.

Vicers:

-Cho..a..zw…sz..z….ant…lec..o…s…iór…

Dawid:

-Panno Vicers, proszę powtórzyć odbiór.

Vicers:

-Zw..d! Macie gości!
____________________________________
Some men just want to watch the world burn.
2012-12-03 02:34:22
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Dwudyszny Odpowiedz z cytatem
Johnny Marine




Sergeant
Dołączył: 2010-07-21
Posty: 101



Fajnie czyta się Twój alternatywny scenariusz Smile Będzie kontynuacja?
2013-02-25 02:16:23
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość 22692603 Odpowiedz z cytatem
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona: Poprzednia  1, 2 Tematy    Napisz nowy temat    Odpowiedz do tematu

 


Powered by phpBB